Jerzy Turek przeżył tragedię, która zmieniła go na zawsze. "Po czterdziestce stałem się innym człowiekiem"

Jerzy Turek przez wiele osób może być kojarzony głównie za sprawą roli sympatycznego listonosza Józefa Garlińskiego ze "Złotopolskich", jednak na liście ma wiele świetnych angaży. Jego prywatne życie było jednak trudne. Aktor przyznał, że jedno tragiczne zdarzenie sprawiło, że "stał się innym człowiekiem".

Więcej tekstów wspominających znane osoby znajdziesz na Gazeta.pl

W połowie lutego 2010 roku pojawiła się wieść o śmierci Jerzego Turka. Kilka miesięcy wcześniej przeszedł udar mózgu i wydawało się, że wraca do zdrowia. Koledzy z planu "Złotopolskich" przyznawali, że odejście aktora było szokiem, bo z utęsknieniem czekali na jego powrót do pracy. Wspominali, że był ciepłym, skromnym i pogodnym człowiekiem. Taki też obraz wyłania się z jego wypowiedzi. 

Zobacz wideo Paulina Krupińska opowiedziała o dzieciach. Dają jej popalić? "Jak patrzę na moją Tosię, to jestem zmęczona"

Aktorstwo zawsze było pierwszym wyborem Jerzego Turka

Jerzy Turek o aktorstwie marzył już w wieku kilkunastu lat, gdy wybierał szkołę średnią. Padło na Liceum Technik Teatralnych w Warszawie. Szedł tą drogą i później skończył studia w warszawskiej PWST. Wiedział, że chce grać i nie brał innych opcji pod uwagę. Nigdy, nawet w momencie rosnącej popularności nie poczuł jednak, że jest lepszy od innych. 

Bycie gwiazdą to sposób na życie. Żeby zostać gwiazdą, trzeba gwiazdorstwo w sobie poczuć. W Polsce jest może kilka gwiazd, ale ja jestem aktorem, to znaczy rzemieślnikiem rzetelnie wypełniającym wszystkie powierzane mi zadania - powiedział w rozmowie z "Dziennikiem Polskim" w 2005 roku.

Jerzy Turek zasłynął rolami w produkcjach takich, jak: "Miś" czy "Alternatywy 4". Dobrze jest znany widzom filmu "Kogel Mogel". Już od 7 stycznia w kinach można oglądać czwartą część serii, czyli "Koniec świata, czyli kogel-mogel 4".

Poważne problemy zdrowotne mogły zakończyć karierę Jerzego Turka 

W 1973 roku Jerzy Turek musiał zrobić sobie jednak przerwę od grania. Jak twierdzi - "przez głupotę". 

Po kilku latach uprawiania zawodu zdarzyło mi się nieszczęście - przez głupotę zdarłem gardło. Najpierw wyciąłem migdałki, a potem nie wiedziałem, że powinienem wziąć wiele lekcji emisji głosu, by na nowo nauczyć się mówić. Do tego musiałem wówczas intensywnie pracować głosem, bo takie wymagania stawiała duża sala Teatru Narodowego i struny nie wytrzymały - przyznał w "Vivie!".

Potem było jeszcze gorzej. Lekarze stwierdzili, że na strunach głosowych aktora pojawiły się polipy, które należało usunąć. Operacja niosła ze sobą ryzyko utraty głosu. Na szczęście - obyło się bez komplikacji.

Wielka tragedia, która zmieniła Jerzego Turka 

W momencie szlifowania swoich aktorskich umiejętności miał u boku ukochaną Bolesławę, którą poznał jeszcze przed maturą. Mieli dwóch synów, bliźniaków. W 1977 r. aktor przeżył ogromną tragedię - umarł trzynastoletni Paweł. Turek przyznał, że po tej sytuacji już nigdy nie był taki, jak dawniej. 

Byłem zupełnie innym człowiekiem do czterdziestego roku życia. Syn mi zmarł. W wieku 13 lat. Jeden z bliźniaków. Od tego czasu życie mi się straszliwie zmieniło. Z takim garbem już się do śmierci chodzi. Nie pogodzę się z tym aż do końca - mówił aktor w jednym z wywiadów.

W ostatnich latach życia Turek grał w "Złotopolskich" i poświęcał się opiece nad ukochaną wnuczką, Olą. Odszedł 14 stycznia 2010 roku po walce z białaczką. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.