Piotr Jacoń boi się o przyszłość transpłciowej córki. Stanęła przed sądem. "Żeby zmienić płeć, trzeba pozwać rodziców"

Córka Piotra Jaconia, by zmienić płeć, musiała pozwać wspierających ją rodziców i stanąć przed sądem jako oskarżyciel. "Na dzień dobry państwo rozdzieliło polską rodzinę. Sztucznie to zrobiło, ale bezkompromisowo" - dziennikarz TVN24 opowiedział o absurdach polskiego prawa wobec osób transpłciowych.

Więcej o transpłciowości możecie przeczytać na gazeta.pl.

Piotr Jacoń dowiedział się o transpłciowości swojego dziecka pod koniec września 2020 roku. Coming out córki nakłonił dziennikarza TVN24 do pochylenia się nad losem osób, które odnalazły tożsamość w wyniku wyparcia się przypisanej im w momencie urodzenia płci. Wywiady, które przeprowadził z rodzicami dzieci transseksualnych (odczuwających niezgodność między psychicznym poczuciem płci a budową ciała i decydujących się na korektę narządów płciowych), były dla niego formą prywatnej terapii.

Gospodarz programów "Dzień po dniu" i "Bez polityki" napisał książkę "My, trans". Praca nad publikacją i własne doświadczenia, które nabył w ostatnim roku, pozwoliły mu pojąć, z jakim niezrozumieniem i dyskryminacją w polskim prawie zmagają się na co dzień osoby transpłciowe. Jego córka Wiktoria, by zmienić płeć, musiała stanąć przed sądem. To było dla niej traumatyczne przeżycie. Jacoń, w najnowszym wywiadzie dla Wirtualnej Polski, opowiada o trudnych momentach, które przeszła jego pociecha. Chce dzięki temu uwrażliwić społeczeństwo na cudzą krzywdę.

Pomagam innym, ale przede wszystkim pomagam własnemu dziecku. Im bardziej, nawet o promil, wyedukuję i uwrażliwię społeczeństwo na tematykę transpłciowości, tym jej będzie w życiu łatwiej i bezpieczniej.
Zobacz wideo Andrzej Piaseczny ma chłopaka? „Nie chcę niczego ukrywać"

Piotr Jacoń o absurdach polskiego prawa. "Żyjemy w państwie, które osób transpłciowych nie widzi". Przedstawił historię własnej córki

Córka Piotra Jaconia, choć dokonała oficjalnego coming outu już rok temu, dopiero teraz została wystawiona na największą próbę wymagającą od niej olbrzymiej odwagi. By dopełnić wszelkich formalności związanych ze zmianą płci, musiała, zgodnie z polskim prawem, pozwać własnych rodziców o to, że podczas jej narodzin dokonali niewłaściwej oceny i przypisali dziecku płeć niezgodną z jego wewnętrznymi odczuciami. Brzmi absurdalnie? I takie niestety w rzeczywistości jest.

Wziąłem od niej [od córki - przyp. red.]  pozew przeciwko nam i samodzielnie złożyłem go w sądzie w Gdańsku. (...) Wchodzimy na salę, trzymając się za ręce i pierwszy komunikat, który słyszymy od sądu, to że pani powinna usiąść po tej stronie, a państwo naprzeciwko. Jako oskarżeni i strona pozywająca. Na dzień dobry państwo rozdzieliło polską rodzinę. Sztucznie to zrobiło, ale bezkompromisowo - tłumaczy Piotr Jacoń w rozmowie z Wirtualną Polską.

Dalszy przebieg rozprawy wyglądał jeszcze bardziej dramatycznie. Wiktoria nie powstrzymała łez. Córka dziennikarza została zmuszona do tego, by przedstawić się starym, odrzucanym przez jej wewnętrzne "ja" nazwiskiem. 

 
Musiała na głos wypowiedzieć swoje stare imię, tzw. "deadname". Zrobiła to szeptem. Sąd poprosił, aby powiedziała głośniej. I w tym momencie się rozpadła. Zaczęła płakać, wyć właściwie. I cały ten sztuczny koncept podzielenia nas – dziecka i rodziców – wziął w łeb. Bo widząc, jak Wiktoria płacze, poleciałem do niej i ją objąłem. Nie była w stanie nic mówić. Stała i się trzęsła - relacjonuje autor książki "My, trans".

Piotr JacońPiotr Jacoń okładka 'Repliki'

Piotr Jacoń w wywiadzie dla Wirtualnej Polski przyznał, że boi się o przyszłość córki w państwie, które nie respektuje praw osób transpłciowych. Ba, nawet ich nie zauważa lub jawnie dyskryminuje. 

Niestety żyjemy w państwie, które osób transpłciowych nie widzi. Co w praktyce oznacza, że systemowo jest wobec nich opresyjne. Narodowy Fundusz Zdrowia nie dostrzega osób trans, a przecież one całe życie są skazane na terapię hormonalną. Za wszystko płacą same. A to nie jest kwestia "widzimisię", to jest terapia ratowania życia. Bo jeżeli ten człowiek nie będzie taki, jak mówi jego dusza i psychika, może dojść do najgorszego.

Praca nad reportażami, których głównymi bohaterami były osoby transpłciowe lub ich rodziny, uświadomiła dziennikarzowi, że tranzycja, czyli cały proces zmiany płci, nie gwarantuje życia w zgodzie z własnymi wartościami. Na transseksualistów wciąż czyhają kolejne problemy tworzone przez system lub niesprzyjających im ludzi. 

 
W głowie utkwiła mi zwłaszcza rozmowa z 50-letnim Feliksem. To człowiek będący 30 lat po tranzycji. Mówił mi, że ciągle się czegoś boi, a najbardziej gabinetów lekarskich. Dla mnie, jako ojca, to było bardzo poruszające, bo zrozumiałem, że z moją córką może być podobnie. Przez to, jak polskie państwo traktuje osoby trans, wiem, że będę się martwić o własne dziecko przez cały czas. Bo może ktoś w pewnym momencie zacznie do niej w gabinecie lekarskim mówić per "pan", bo zasłoni się klauzulą sumienia - analizuje Jacoń.

Według opracowanych przez Aleksandrę Skibę i Monikę Talarowską (z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi i Instytutu Psychologii Uniwersytetu Łódzkiego) statystyk, które zostały zawarte w ich prezentacji naukowej "Samobójstwa w grupie osób transseksualnych", wskaźnik prób samobójczych wśród osób transseksualnych jest znacznie wyższy w porównaniu do ogólnej populacji.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.