Martyna Wojciechowska i Przemek Kossakowski pobrali się w październiku 2020 roku. Wydawało się, że podróżnicy są jedną najlepiej dogadujących się par w polskim show-biznesie. Podobno jednak małżonkowie przeżywają kryzys. Ten miał rozpocząć się już kilka miesięcy po ceremonii.
Portal Pudelek podaje, że Martyna Wojciechowska i Przemek Kossakowski nie są już razem. Według informatora serwisu, bliskiej osoby z otoczenia małżonków, Kossakowski i Wojciechowska nie mieszkają już pod jednym dachem. To podróżnik wyprowadził się od żony. I to kilka miesięcy po ślubie.
To Przemysław podjął decyzję o rozstaniu. Wyprowadził się z domu niedługo po ślubie. Mieszkali ze sobą niecałe dwa, trzy miesiące - czytamy.
Póki co ani Wojciechowska, ani Kossakowski nie odnieśli się do tych rewelacji. Zajrzeliśmy na ich instagramowe konta i małżonkowie nie usunęli ze swoich tablic zdjęć, na których pozują razem. Jednak w ostatnim czasie żadne z nich nie publikowało wspólnych zdjęć czy nagrań. Oczywiście nie jest to żaden dowód na rozstanie pary, tym bardziej że podróżnicy niezwykle dbają o swoją prywatność i wspólne kadry publikowali rzadko. Długo ukrywali też informację o tym, że się spotykają, a później o zaręczynach. Ślub również wzięli w tajemnicy przed mediami, chwaląc się zdjęciami dopiero po uroczystości.
Martyna Wojciechowska nie miała szczęścia w miłości. Była pięciokrotnie zaręczona i jak sama przyznała, dwukrotnie odwoływała ślub w ostatniej chwili. Kiedy więc 16 października 2020 roku wyszła za Przemka Kossakowskiego, wyglądało na to, że w końcu znalazła tego jedynego.
Po raz pierwszy w życiu mam partnera. Wcześniej wielokrotnie używałam tego słowa, bo nie chciałam mówić: chłopak, narzeczony, ale dopiero Przemek nadał temu słowu w moim życiu właściwe znaczenie - mówiła w wywiadzie dla "Urody życia".
Przemek Kossakowski z kolei w rozmowie z miesięcznikiem "Twój Styl" zdradził, jak poznał podróżniczkę.
Poznaliśmy się w studiu Dzień Dobry TVN. Realizowałem odcinek jednego ze swoich programów. Podaliśmy sobie dłonie, spojrzeliśmy w oczy i wyraziliśmy zdziwienie, że przez pięć lat się nie poznaliśmy. Dałem Martynie swój numer telefonu, licząc, że zrewanżuje się tym samym, ale ona, zdaje się, miała inne zdanie na ten temat. Zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie. Potem wróciłem na Podlasie i przez pół roku nie mieliśmy kontaktu - opowiadał.
Ostatecznie jednak doczekał się na wiadomość od Wojciechowskiej.
Nagle któregoś wieczoru dostaję od niej SMS. Wiadomość była pełna pasji i prawdziwego gniewu. Okazało się, że właśnie natknęła się na mój program, w którym jadłem zupę z płetwy rekina. Zarzuciła mi skrajną nieodpowiedzialność. Branie udziału w nagannych praktykach dewastujących ekosystem. Ten SMS mnie zachwycił. Postanowiłem udowodnić jej, że zjadanie zagrożonych gatunków to najmniejsza z moich wad. Ten proces trwa do dzisiaj -mówił wówczas.
Mamy nadzieję, ze małżonkowie poradzą sobie z kryzysem.