We wtorkowy wieczór Internet obiegły nominacje do przyszłorocznych nagród Grammy. Są to jedne z najbardziej prestiżowych wyróżnień w branży muzycznej, porównywane do Oscarów. O tym, że wyniki są z góry ustawione mówi się nieoficjalnie od kilku lat. Tym razem lista nominowanych wywołała jednak szczególnie duże oburzenie.
Ten rok jest bardzo trudny dla artystów, ale nie oznacza to, że w branży muzycznej nic się nie dzieje. Jednym z największych wydarzeń na scenie pop było wydanie przez The Weeknd kolejnej płyty. Krążek "After Hours" bije rekordy popularności, a promujący go singiel "Blinding Lights" niemal z miejsca został okrzyknięty przez słuchaczy i krytyków "przebojem roku". Liczby mówią same za siebie. Piosenka trafiła na szczyty zestawień w trzydziestu czterech krajach, w tym w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. W samej tylko Polsce utwór pokrył się diamentem. Tym bardziej dziwi fakt, że piosenka "Blinding Lights" nie otrzymała żadnej nominacji do Grammy. Ba, hitowa płyta "After Hours" również nie została doceniona przez członków akademii. Rozgoryczony artysta postanowił zabrać głos w mediach społecznościowych.
Grammy pozostają skorumpowane. Jesteście winni mnie, moim fanom i branży przejrzystość… - czytamy na jego oficjalnym profilu na Instagramie.
Wpis wokalisty polubiły między innymi Miley Cyrus i Katy Perry. Obie panie mimo licznych sukcesów w branży nie doczekały się jeszcze żadnej statuetki.
Powody do radości ma za to Beyonce. Piosenkarka otrzymała w tym roku najwięcej nominacji, bo aż 9. Biorąc pod uwagę fakt, że gwiazda wydała ostatnią solową płytę 4 lata temu, jest to dość kontrowersyjna decyzja Akademii. Nie od dziś wiadomo jednak, że żona Jaya-Z jest ulubienicą sztabu pracującego przy nagrodach Grammy. Beyonce to najczęściej nominowana kobieta w historii gali, a finalnie doczekała się 24 statuetek. Czy wszystkie nominacje w tym roku rzeczywiście są zasłużone? Być może nie nam to oceniać, jednak internauci szybko obśmiali fakt, że piosenka "Savage" została nominowana tylko w remiksie z diwą, mimo że oryginał wykonuje młodziutka raperka Megan Thee Stallion. Najwyraźniej 25-latka śpiewająca solo nie była wystarczająco hot dla krytyków. Dodajmy, że sama piosenka nie królowała na listach przebojów. Popularnością cieszyła się za to wśród korzystających z TikToka. To za sprawą choreografii stworzonej na potrzeby wyzwania.
Swoje niezadowolenie z tegorocznych nominacji do nagród Grammy postanowiła wyrazić też Nicki Minaj. Raperka odwołała się do gali z 2012 roku, kiedy pomimo 4 nominacji (w tym jednej współdzielonej z Rihanną za album "Loud") nie otrzymała ani jednej statuetki.
Nigdy nie zapomnę, że Grammy nie przyznały mi mojej nagrody dla najlepszego nowego artysty, kiedy miałam 7 piosenek w zestawieniu Billboard jednocześnie i większe sukcesy w pierwszym tygodniu niż jakakolwiek raperka w ciągu ostatniej dekady (...). Dali ją białym mężczyznom z zespołu Bon Iver - czytamy na jej profilu na Twitterze.
Głos zabrał też Justin Bieber. Co prawda 26-latek został w tym roku nominowany do Grammy, jednak nie spodobała mu się jedna z kategorii. Kanadyjczyk uważa, że jego ostatni album "Changes" powinien być rozpatrywany w kategoriach r&b, a nie pop.
Proszę, nie mylcie tego z niewdzięcznością. To tylko moje myśli, weź je lub zostaw. Dziękuję ludziom, którzy walczyli o to, żebym został nominowany - tłumaczy się Bieber na Instagramie.
A co o nominacjach myślą fani muzyki? Większość z nich już dawno przestała wierzyć w wiarygodność, a tym samym prestiż nagród Grammy.
Całkowity żart jak co roku.
Nie wiem, czy jest w ogóle powód żeby jeszcze brać Grammy na poważnie - czytamy na jednym z forów internetowych.
Przyszłoroczna gala odbędzie się 31 stycznia. Będziecie oglądać?