Pablo Lyle miał przed sobą świetlaną przyszłość. Drzwi do międzynarodowej kariery otworzył mu serial ''Yankee'' wyprodukowany dla Netliksa, gdzie wcielił się w jedną z głównych ról. Co chwilę spływały do niego kolejne propozycje, jednak dobrą passę przerwało wydarzenie, które miało miejsce półtora roku temu. Latynoski aktor został oskarżony o pobicie ze skutkiem śmiertelnym.
Pablo Lyle spełniał swój amerykański sen. Mogliśmy go podziwiać w meksykańskiej operze mydlanej ''My Adorable Curse'', a także w kryminalnym serialu ''Yankee''. Udział w wyprodukowanym dla "Netfliksa" serialu przyniósł mu sławę, pieniądze i popularność, jednak teraz jego kariera wsi na włosku. Pod koniec marca 2019 roku Pablo jechał samochodem ulicami Miami wraz ze swoimi dziećmi, Arantzą i Maurem. Za kierownicą był szwagier aktora, Lucas Delfino. W pewnym momencie mężczyzna zjechał z trasy. Pech chciał, że zajechał drogę innemu pojazdowi, w którym znajdował się 63-letni Juan Ricardo Hernandez. Zdenerwowany kierowca wysiadł z auta i uderzył w maskę samochodu Pablo. Nie trzeba było długo czekać na reakcję aktora, który pobił nieznajomego do nieprzytomności i uciekł z miejsca zdarzenia.
Dopiero po chwili ktoś z przechodniów wezwał karetkę pogotowia. U Juana Ricardo Hermandeza zdiagnozowano wylew krwi do mózgu. Po czterech dniach przebywania w szpitalu zdecydowano o odłączeniu mężczyzny od aparatury. Dzięki monitoringowi i zeznaniom świadków udało się namierzyć sprawców zdarzenia. Pablo Lyle został aresztowany na lotnisku, gdy próbował uciec do Meksyku. Niedługo później stanął przed sądem. Obecnie przebywa w areszcie domowym w swojej posiadłości w Miami. Na kostce ma zamontowany nadajnik GPS, który pozwala policji na bieżąco informuje o położeniu więźnia. Aktor ma całkowity zakaz opuszczania miasta i nie może podejmować żadnej pracy zarobkowej. Zezwolono mu na opuszczenie apartamentu w określonych godzinach. Decyzją sądu kolejna rozprawa miała odbyć się w kwietniu, jednak ze względu na pandemię data rozprawy została przesunięta.
Podczas krótkiego wirtualnego przesłuchania, na którym Lyle był obecny, sędzina wyznaczyła również kolejne przesłuchanie, aby przeanalizować sprawę, które ma odbyć się 14 października.
Musimy dać mu możliwość stawienia się przed sądem - powiedziała sędzibna Marlene Fernández-Karavetsos.
Sąd apelacyjny odrzucił argument, że Pablo Lyle działał w samoobronie. Za pobicie ze skutkiem śmiertelnym grozi mu nawet dożywocie.