Kilka dni temu pisaliśmy o tym, że Doda po raz kolejny nie wystąpi na warszawskiej hali Torwar. Wokalistka swój pierwszy koncert miała zaplanowany na 21 marca, jednak była zmuszona go odwołać, ze względu na chorobę swojego taty. Aby nie zawieść jej fanów, przeniesiono wydarzenie na 19 maja. Jednak okazało się, że tego samego dnia swój koncert będzie miał Andrzej Piaseczny. "Fakt" dowiedział się, że Piasek nie chciał śpiewać przed Rabczewską i "zagroził, że nie wystąpi". Więcej na ten temat przeczytacie TUTAJ.
Piosenkarka na swoim profilu na Instagramie została zapytana przez fankę, co się stało, że odwołano jej koncert na Torwarze. Nie wahała się odpowiedzieć:
Nasze koncerty byłyby autonomiczne i nikt by sobie nie przeszkadzał. Fajnie pomóc drugiemu artyście, kiedy wiesz, że z przyczyn rodzinnych to jego jedyna opcja... Ale najwidoczniej nie w tym przypadku. Chciałabym, żeby jego fani poznali prawdziwy powód. (...) Niestety, tak się wspieramy w naszym piekiełku show-biznesowym - napisała Doda.
Dorota nie napisała wprost, że to za sprawą Andrzeja Piasecznego anulowano jej występ. Jednak zaznaczyła, że byłoby miło z jego strony, gdyby nawzajem sobie pomogli i okazali dla siebie zrozumienie. Dodała również, że fani powinni poznać, jaki był prawdziwy powód odwołania koncertu. Z tego wynika, że ta sprawa ma drugie dno, o którym jeszcze nie poinformowano.
Co sądzicie o tej sprawie?
JP