Nowojorski departament zdrowia sprawdzi, czy opieka nad Joan Rivers przebiegała zgodnie z procedurami. Aktorka zmarła w wyniku komplikacji po operacji strun głosowych. Miała 81 lat.
Joan Rivers trafiła do szpitala w zeszły czwartek - po tym, jak przestała oddychać, konieczna była natychmiastowa operacja strun głosowych. Trafiła do nowojorskiej klinki Yorkville Endoscopy, gdzie poddano ją zabiegowi. Zdecydowano, by przeprowadzić go w warunkach ambulatoryjnych, które miały zapewnić gwieździe jak największy komfort. Niestety, doszło do poważnych komplikacji - zatrzymanie akcji serca uniemożliwiło dalszą operację - najważniejsze stało się ratowanie życia gwiazdy.
Lekarze zadecydowali, że Rivers należy przewieźć do innego szpitala. Tak trafiła do luksusowej kliniki Mount Sinai, gdzie umieszczono ją na oddziale intensywnej terapii. Gdy jej stan nieco się poprawił, z oddziału intensywnej terapii została przeniesiona do prywatnego pokoju. Elegancki apartament miał zapewnić chorej jak najlepsze samopoczucie, ale umożliwiająca jej oddychanie aparatura nie pozostawiała złudzeń, że jej stan jest poważny. Wkrótce po krótkotrwałym przebudzeniu ze śpiączki, Rivers zmarła.
Teraz rzecznik departamentu zdrowia zapowiedział, że w Yorkville Endoscopy, gdzie odbywał się zabieg na strunach głosowych aktorki, przeprowadzone zostanie śledztwo. Śledczy dokładnie zbadają warunki, w jakich operowana była Rivers, kompetencje lekarzy i decyzje, jakie podejmowali.
Departament zdrowia sprawdzi wszelkie szczegóły śmierci i dokładnie zbada sprawę - zapewnił rzecznik, James O'Hare.LUCAS JACKSON / REUTERS / REUTERS
Szpital Mount Sinai, w którym zmarła Rivers, mieści się na nowojorskim Manhattanie. Portal pix11.com podał , że zarówno pod mieszkaniem aktorki, jak i kliniką, gromadzą się jej fani. Pogrzeb Joan Rivers odbędzie się najprawdopodobniej w niedzielę.
jus