Dariusza Michalczewskiego policja zatrzymała 20 marca. Przekroczył prędkość na krajowej siódemce. Policjanci zbadali wtedy trzeźwość kierowcy. Okazało się, że Dariusz ma o 0,1 promila więcej niż jest dozwolone przez prawo.
Michalczewski przyznał się do wszystkiego i jak mówi jest gotów ponieść konsekwencje swojego czynu. Promile zostały z imprezy z poprzedniego dnia. W rozmowie z dziennikarzami Trójmiasto.Gazeta.pl Tiger powiedział:
Następnego dnia wydawało mi się, że jestem już w porządku, czułem się już dobrze, siadłem za kierownicę i ruszyliśmy z żoną do domu. Koło Nidzicy przekroczyłem prędkość, zatrzymała mnie policja, okazało się, ze mam 0,3 promila. Trudno, straciłem prawo jazdy, nie zamierzam się od tego odwoływać, poniosę wszelkie konsekwencje. Do nikogo oprócz siebie nie mam pretensji. Wyszło to bez sensu, dopuszczalna granica w Polsce to przecież 0,2 promila alkoholu. Żałuję tego bardzo. Basia też ma prawo jazdy, więc to ona mogła prowadzić.
Rudy