Tomasz Klimkowski był uczestnikiem dziewiątej edycji programu "Rolnik szuka żony". Na początku uczestnik tworzył relację z Zuzanną, jednak w finałowym odcinku show pojawił się u boku Kasi. Później poinformował, że znów jest singlem i skupia się na rozwijaniu pasji oraz pracy. Tomasz Klimkowski od lat prowadzi z tatą gospodarstwo rolne w gminie Sadowie w województwie świętokrzyskim. W najnowszym wywiadzie postanowił opowiedzieć, co sądzi o proteście rolników, który rozpoczął się 9 lutego na terenie całej Polski. Wyjawił, czy on również wyszedł na ulicę i strajkował.
9 lutego rozpoczęły się protesty rolników. Tysiące traktorów wyjechało na ulice i zablokowało drogi. Tomasz Klimowski zdradził w rozmowie z Wirtualną Polską, czy on również wziął udział w strajku. - Dziś akurat nie, sprawy rodzinne mi na to nie pozwoliły. Kto wie, czy nie wezmę udziału w przyszłych protestach, jeśli będą organizowane i będę mógł się na nie wybrać - powiedział. Były uczestnik programu pochwalił postawę rolników i to, co dzieje się na protestach. - Mam wrażenie, że w Polsce przebiegają one bardzo spokojnie, o wiele spokojniej niż na Zachodzie i o wiele spokojniej, niż mogłoby to wyglądać. Rolnicy mają przecież w ręku i w zasięgu masę mocnych środków i metod, takich jak np. wylewanie gnojówki. Świadomie się przed tym powstrzymują - wyznał. Tomasz Klimkowski stwierdził także, że protesty są bardzo ważne i liczy na to, że przyniosą one efekty. - Wyjście na ulice wisiało w powietrzu. Mam nadzieję, że władza się opamięta i coś z tym zrobi, bo wszystko wskazuje na to, że będzie coraz gorzej - dodał w wywiadzie.
Ważnym celem protestu rolników jest unormowanie handlu z Ukrainą. Tomasz Klimkowski postanowił zabrać głos w tej sprawie. - Oczywiście bardzo ważnym tematem jest kwestia importu zboża i innych produktów rolnych z Ukrainy. I, żeby była jasność, nie chcę tu głosić żadnych antyukraińskich poglądów. Uważam, że temu krajowi trzeba pomagać, toczy przecież wojnę, ale z punktu widzenia rolników sytuacja wygląda tak, że skończył się etap pomagania, a zaczęło się robienie biznesów. Zarabiają na tym nie zwykli ludzie, ale wielcy potentaci, właściciele tamtejszych gigantycznych holdingów - powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską.