W poniedziałek około godziny 22.40 rozległ się alarm przeciwpożarowy w warszawskiej siedzibie TVN i TVN24, która mieści się na ulicy Wiertniczej. Komunikat o zagrożeniu pożarowym było słychać podczas nadawania programu na żywo "Szkło kontaktowe", który prowadzili Tomasz Sianecki oraz Michał Kempa. Okazało się, że był to fałszywy alarm, ale z relacji osób tam przebywających sytuacja wyglądała na bardzo poważną.
Podczas nadawania programu "Szkło kontaktowe" widzowie mieli okazję usłyszeć komunikat informujący o zagrożeniu pożarowym. Z początku prowadzący byli przekonani, że to testy, ponieważ przerwano pierwszy komunikat i poinformowano, że zagrożenie już minęło. Jednak po chwili ponownie można było usłyszeć alarm i zdecydowano, że należy ewakuować cały budynek.
Na Twitterze natychmiast pojawiły się pytania, co dzieje się w budynku TVN-u.
W tym czasie wyemitowano reklamę, jednak po jej zakończeniu nie wznowiono programu. Nie wyemitowano również zaplanowanego magazynu "Dzień po dniu". Na InstaStories Michała Kempy pojawiła się informacja na temat alarmu. Prowadzący "Szkło kontaktowe" podał, że to nie były ćwiczenia.
Żyjemy, alarm był prawdziwy i to nie były ćwiczenia. Póki co nic się nie pali i nic nie wybucha. Nie damy się tak łatwo - napisał Michał Kempa.
Po ewakuacji wszystkich osób przebywających w budynku straż pożarna sprawdziła, jak poważne było zagrożenie. Okazało się jednak, że to fałszywy alarm. Na Twitterze pojawiły się komentarze, że ktoś postanowił zrobić stacji idiotyczny żart.
Pierwsze informacje na temat tego, co się dzieje, mówiły, że chodzi o podłożenie ładunku wybuchowego, co ostatecznie nie okazało się prawdą. Czekający na odwołanie alarmu Michał Kempa żartował na Instagramie, że TVN "mieli zamknąć, a nie wysadzić".