Impreza w noc poprzedzającą rozdanie nagród Grammy odbyła się w jednym z hoteli w Beverly Hills. Jej gospodarzem był Clive Davis - producent muzyczny i odkrywca talentu Whitney Houston.
Wszyscy goście wiedzieli już o śmierci diwy i przyjęcie przerodziło się w hołd dla Whitney Houston.
Clive Davis był jej wieloletnim przyjacielem, opiekował się nią i wierzył, że uda jej się wrócić na szczyt. Podczas przyjęcia powiedział:
Sam Davis został na oficjalnej części imprezy, jednak jak podaje portal TMZ szybko odjechał do swojego domu w Los Angeles i obecnie znajduje się tam wraz z najbliższymi przyjaciółmi.
Alicia Keys zagrała i zaśpiewała piosenkę "No one", którą zadedykowała Whitney Houston.
Piosenkarka mówiła, że Houston była dla niej inspiracją i jako mała dziewczynka słuchała jej piosenek.
Raper P. Diddy również wspominał Whitney Houston.
P. Diddy uważał, że, aby oddać hołd gwieździe, impreza powinna trwać.
Piosenkarz Tony Bennett również wystąpił w hołdzie Whitney Houston. Nieco zaskoczył zgromadzonych gości swoim oświadczeniem:
Zdaniem piosenkarza legalizacja narkotyków, była rozsądnym posunięciem.
Tony Bennett zaśpiewał następnie piosenkę "How Do You Keep the Music Playing?".
Miliarder Richard Branson już na czerwonym dywanie rozmawiał z reporterami o śmierci Whitney Houston. Potwierdził, że impreza organizowana przez Clive'a Davisa się odbędzie i że to będzie najlepszym hołdem dla Houston.