Ciekawą sprawą jest to, że chłopcy, którzy odebrali Justinowi popularność i fanów, to prywatnie jego bardzo dobrzy kumple. Chętnie spędzają razem czas, gotują i imprezują. Zdają się nie przejmować faktem, że ich fani walczą ze sobą, np. na share'y teledysków.
Jednak to Justin chwali się na swoim Twitterze zdjęciami ze wspólnych spotkań. Można się domyślać, że w świetle spraw biznesowych to jemu jest teraz najbardziej potrzebna ta znajomość... Chłopcy z 1D doskonale poradziliby sobie w show-biznesie bez niego - wystarczy wspomnieć choćby o statuetkach, które mogły powędrować do Biebsa, a powędrowały do nich.
Wszyscy doskonale wiedzą, że Carly zawdzięcza swoją sławę Justinowi. To on ją dostrzegł i wypromował. Wielokrotnie nawiązywał do jej osoby w wywiadach, nucił w programach jej piosenki, a niedawno zdecydował się wyruszyć z nią w trasę koncertową.
Jednak w trakcie tych wszystkich wydarzeń stało się coś jeszcze... Carly stała się o wiele bardziej popularna niż sam Justin! Jej piosenka "Call me maybe" stała się hitem, który nie schodził z pierwszego miejsca list przebojów przez miesiące. Justin bardzo dawno nie miał takiej sytuacji...
Powstaje więc pytanie: kto się na kim promuje? Bo może role się odwróciły?
Rok temu Justin i Cody byli rywalami. Ale Biebs zdecydował się wyciągnąć pomocną dłoń do młodszego kolegi z branży i pokazać, że absolutnie nie czuje z jego strony jakiegokolwiek zagrożenia. A teraz? Teraz Justin wspomaga się obecnością Cody'ego na swojej trasie koncertowej!
Na dodatek Cody uważa Justina za swojego kumpla i... wcale nie musi z nim rywalizować.
Największym chwytem marketingowym w życiu zawodowym Justina okazało się... życie prywatne. Jego związek z Seleną Gomez okazał się hitem dla mediów. Ludzie uwielbiali o nich czytać i oboje bardzo dobrze to wykorzystali.
Teraz jednak nie jest już tak szczęśliwie. Jeśli czytamy doniesienia o nich, to zazwyczaj dotyczą one kolejnego kryzysu w ich związku. A to Selena ma go dosyć, a to Justin rozważa zerwanie na rzecz spotykania się z fankami... Wydawałoby się, że te informacje wywołają ogromne poruszenie. A tymczasem... przeszły prawie bez echa.
Młody wokalista twierdzi, że starsi znajomi z branży chwalą jego płytę i przyznają, że pozytywnie ich zaskoczył wysoki poziom artystyczny muzyki Justina. Dodaje, że ma teraz o wiele ambitniejsze plany niż wcześniej. Szaleńczo w nim zakochane nastolatki w ogóle go już nie interesują! Odwraca się od swoich dawnych fanek i idzie szukać nowych. Tylko - dokąd?
Justin nie może już funkcjonować w branży jako utalentowane dziecko. Dzieckiem z całą pewnością już nie jest. Czy jest już mężczyzną? On sam bardzo chce w to wierzyć. Liczy na propozycje filmowe, w których będzie mógł wykazać się siłą charakteru. W teledyskach stara się sprawiać wrażenie dojrzałego i pewnego siebie. Niektórzy uważają, że staje się coraz bardziej przekonujący. Ale są i tacy, którzy twierdzą, że jest co najwyżej śmieszny...
Od momentu, w którym Justin skończył 18 lat, jego życie coraz bardziej się zmienia. Nagrywa zupełnie inne teledyski niż kiedyś, jeździ szybkimi samochodami (miewa przy tym problemy z policją) i często wspomina o tym, że bardzo chciałby się zmienić. W ostatnim wywiadzie dla "Rolling Stone" stwierdził bezpośrednio, że nie uważa się już za chłopca, a za... mężczyznę!
Niedawno w internecie pojawiła się informacja o tym, że Biebs... chce zagrać w kontrowersyjnej produkcji. "50 twarzy Greya" to książka, o której mówi się, że to "porno dla mamusiek". Kotek już Wam o niej pisał i nie podobał Wam się pomysł, aby w filmie miała zagrać którakolwiek z Waszych ulubionych gwiazdek...
Tymczasem Justin jest tym pomysłem zachwyconym. Dzięki temu filmowi mógłby zerwać z wizerunkiem niedojrzałego chłopca. Ale mógłby się też... ośmieszyć. I wielu ludzi obawia się, że tak właśnie będzie.
Niedawno ukazała się książka na temat Biebsa. Justinowi zależało na przelaniu na papier całej prawdy o jego życiu.
A dziś... ukaże się książka mamy Justina - "Nowhere But Up". Dwie biografie naraz to dość mocne uderzenie. I wygląda jak rozpaczliwe ratowanie zainteresowania Justinem. Ale żadna z tych książek wcale nie wzbudziła szału!