'Top Chef': Najlepszy góral i chłodnik ananasowy. 'Walczę, żeby resztę rozj*bać'. Eliminacja za chemię w deserze

Za nami 2. odcinek nowego kulinarnego show Polsatu "Top Chef".
Top Chef Top Chef mat. prasowe

Pierwszy ogień

Na początku każdego odcinka kucharze stają do pierwszego zadania. W 2. odcinku uczestnicy mieli 30 minut na przygotowanie koreczków z owoców morza. Całe danie miało zmieścić się na jednej wykałaczce. Nikt jednak nie spodziewał się, że w spiżarni jest ograniczona ilość ośmiornic, krewetek, małży świętego Jakuba i langustynek. Gdy zawodnicy wpadli po produkty, zobaczyli, ile ich jest, wielu puściły nerwy. Brali więcej, niż im było potrzeba.

W tej spiżarni to była już walka na noże, po prostu chamska rywalizacja - mówił jeden z uczestników.

Najszybciej rozeszły się dużej wielkości krewetki. Większość zabrał bloger, Piotr Ogiński.

Po co mu było tyle tych krewetek na zaledwie kilka koreczków? - pytał retorycznie jeden z kucharzy.
To było bardzo niefajne, zabrał prawie wszystkie krewetki, a dla innych nie zostało prawie nic - mówił zawiedzionym głosem Robert Świątek.

Świątka bardzo dotknął sposób rywalizacji przy pierwszym zadaniu. Obserwując, z jakim zdenerwowaniem przygotowywał swoje danie, budziło się współczucie. Ręce trzęsły mu się tak, że z trudem wbijał produkty na wykałaczki.

Robert Świątekmat. prasowe

Stres brał górę też nad kucharzem z Sheratonu. Piotr Ślusarz ze spiżarni wyniósł ostatni kawałek ośmiornicy. Wątpił jednak w swoje siły.

Ku*wa wierzcie mi, nie ma możliwości, żeby zrobić ośmiornicę na wykałaczkę w 30 minut - mówił za kadrem.

Na drugim biegunie emocjonalnym znajdował się, jak zwykle pewny siebie, Marcin Piotrowski. Do bólu opanowany wykonał swoje danie (podobnie jak w pierwszym odcinku) przed czasem. Przekonany o doskonałości swojej potrawy, był wręcz zawiedziony poziomem stawianych wyzwań.

Ja ponad 20 lat zapie*dalam w gastronomii. To miał być ku*wa "Top Chef", a nie przedszkole - mówił z pychą.

Pewność siebie nie opuszczała go, gdy podeszli do niego jurorzy, aby oceniać jego danie. Opisywał z emfazą swoją potrawę. Inni nie byli tak zachwyceni z efektów swojej pracy przy wykałaczkach. Jedynie dwie osoby (nie licząc Piotrowskiego) były z siebie zadowolone. Dominowały głosy zrezygnowania:

Ku*wa mać! - przwijało się często. - Jezus, to nie tak miało być - rozpaczał ktoś inny. - To jest ku*rwa jakś popelina - oceniali się surowo.

Surowo oceniało też jury, które delikatnie mówiąc, było zawiedzione poziomem uczestników.

Wstyd! Nie było co oceniać - mówili.

Dobrych smaków doszukali się jedynie w daniu Martina Castro i Piotra Świątka. Ten drugi wygrał konkurencję i zapewnił sobie immunitet (automatycznie przeszedł do 3. odcinka).

Zrobiłeś coś z niczego - chwalili sędziowie kucharza. - I to dosłownie. W spiżarni nie zostało nic, a sobie poradziłeś. Brawo!

Marcin Piotrowskimat. prasowe

Reszta dostała ostrą reprymendę od Amaro. Dało się też wyczuć, który z uczestników szczególnie działa mu na nerwy.

Jak jesteście na przyjęciu, czym się kierujecie, wybierając akurat tę tartaletkę czy koreczek spośród innych? - starał się wytłumaczyć ideę jedzenia typu 'finger-food' Amaro.
Pojemnością jamy gębowej - silił się na żart Piotrowski, nauczyciel w szkole gastronomicznej.
Jamy gębowej... - podsumował zrezygnowany, ale też coraz bardziej zdenerwowany zdobywca gwiazdki Michelina. - No właśnie, jama gębowa powinna być czasem zamknięta. Bo jemy najpierw oczami. Są, co prawda, i bajkopisarze, którzy opowiadają rzewnie o swoich daniach, ale to nie o to chodzi.

Za najsłabsze danie uznano koreczki Sylwestra Lisa, które Wachowicz określiła jako: "gastronomię sprzed 60-70 lat". Stał się on tym samym automatycznie zagrożony, to znaczy, że niezależnie od wyniku 2. konkurencji i tak musiał startować w 3. rundzie, czyli 'Dogrywce'.

Piotr Ślusarz, Top Chef Piotr Ślusarz, Top Chef mat. prasowe

Eliminacje

Drugim, głównym zadaniem jest tzw. "Eliminacja". Przed uczestnikami leżało 13 rodzajów mięs i 13 ponumerowanych noży (cyfry były zakryte, niewidoczne dla nikogo). Kucharze losowali noże. Numery na ostrzach wyznaczały kolejność, w jakiej zawodnicy mogli wybierać mięso. Numer 1. przypadł Paulinie Trygar (wybrała polędwicę wieprzową), ostatni kawałek mięsa miał powędrować do Piotra Ślusarza. Prowadzący zapytał go, zanim jeszcze pierwsza zawodniczka wybrała swój kawałek, co chciałby przygotować.

Powiedziałem żabie udka - wspominał potem Ślusarz. - Tak po prostu, nie marzyłem o nich jakoś specjalnie. Ot, chciałem sprawdzić, jak zareagują inni.

Nikt nie zostawił Ślusarzowi 'jego' mięsa. Żabie udka wybrał... Marcin Piotrowski.

Nie zrobiłem tego celowo - mówił potem. - Miałem na to pomysł i tyle. To jest konkurs.
Spodziewałem się tego - odpowiedział lakonicznie Ślusarz.

Jury Top Chefmat. prasowe

Kucharzowi z Sheratonu przypadła wątroba cielęca, nie był jednak zawiedziony. Znacznie gorsze samopoczucie miała Trygar (wybierała jako pierwsza).

Gdybym była ostatnia, to po prostu zastanawiałabym się, co mogę fajnego zrobić - mówiła lekko zawiedziona.

Jej brak wiary w siebie przełożył się na danie. Nie smakowało ono sędziom. Tym samym Trygar o miejsce w 3. odcinku musiała powalczyć w 'Dogrywce".

Znacznie więcej pochwał zebrała potrawa kucharza, który nie miał wyboru - czyli Piotra Ślusarza. Jego wątroba cielęca z nowalijkami i galaretką z czerwonej kapusty i czerwonego wina smakowała wszystkim. Innych dań nie oceniano tak jednoznacznie.

Twoja reanimacja schabowego z kapustą jest bardzo ciekawa - mówiła Wachowicz o daniu Ogińskiego.
Zaraz chyba ja będę potrzebował reanimacji - odparował Amaro.

Piotr Ogińskimat. prasowe

Nie brakowało też zagadkowych opinii.

Za mało smaku w smaku, za mało soli w soli - mówił wyrastający na następce Michela Morana Joseph "Józek" Seeletso.

Problemu z interpretacją oceny dania nie mieliśmy, gdy chodziło o Marcina Piotrowskiego:

Skandalicznie niedobre! - grzmiał Amaro.
Straszne! Jeżeli byłbym bocianem, to bym tego nie tknął - mówił Joseph "Józek" Seeletso.
Te połączenia smaków nie są dla mnie - starała się być delikatna Wachowicz.

Nad jakim daniem tak się pastwili sędziowie? Marcin Piotrowski przyrządził żabie udka w cieście waniliowym z owocowymi sosami. W dodatku podał je już zimne, bo - jak zwykle - skończył grubo przed czasem (co wytknął mu Modest Amaro), przez co danie przestygło (rzekomo miało być to jego kolejnym atutem). Mimo tak ostrych ocen, to nie Piotrowski trafił jako 3 zawodnik do ostatniej rundy, czyli 'Dogrywki'. Jury oddelegowało do niej Ewę Malikę-Juchnowicz, której wszystkie dania w tym odcinku były wyjątkowo słabe.

Ewa Malika Szyc-Juchnowiczmat. prasowe

Tym samym do trzeciej rundy trafili: Paulina Trygar, Ewa Malika Szyc-Juchnowicz oraz Sylwester Lis.

Paulina Trygar Paulina Trygar mat. prasowe

Dogrywka

W 3. rundzie przed Pauliną Trygar, Ewą Maliką Szyc-Juchnowicz oraz Sylwestrem Lisem postawiono takie same 3 czarne pudełka. W każdym z nich było 5 identycznych składników. Kucharze musieli wykorzystać 4 z nich do przyrządzenia dania. Do dyspozycji mieli: jeżyny, ananasa, czekoladę, chili i rozmaryn. Sylwester Lis nie czuł się mocny jako cukiernik.

Desery lubię jeść, nie bardzo umiem je jednak przyrządzać. Jednak jestem góralem i jak każdy góral: walczę, żeby wygrać i resztę rozj*bać - mówił dobitnie.

Przytoczona maksyma okazała się prawdziwa. Jego chłodnik z ananasa z żurawiną i jeżynami powalił na kolana sędziów.

Każda łyżka przynosi inny smak - zachwycał się Amaro.
Może powinieneś pomyśleć nad zmianą specjalizacji i zająć się deserami - mówił Maciej Nowak.

Sylwester Lis, Top Chefmat. prasowe

Pozostałe dwie zawodniczki walczyły przede wszystkim z nerwami. Obie wpadły bowiem na ten sam pomysł: carpaccio z ananasa z musem czekoladowym. Łapanowski (gospodarz programu) podszedł do Juchnowicz i 'życzliwie' ją o tym poinformował. Ta wówczas spanikowała. Naprędce zmieniła koncepcję. Postanowiła ugotować omlet z karmelizowanym ananasem i wytrawnym sosem z czekolady. Choć danie miała opanowane w szczegółach, stres całkowicie ją rozbił.

Brzuch mnie rozbolał - dziwił się Maciej Nowak. - Te emocje, to zdenerwowanie w kuchni, też mi się udzieliło. Pierwszy raz tak mam.

Juchnowicz nie zdążyła z podaniem dania. W efekcie talerz wyglądał jak "śniadanie dla męża", a nie jak dzieło "top chefa". Kontrastowało ono z malarską kompozycją dania Trygar, które jednak miało braki, jeśli chodzi o walory smakowe.

To jest dramatyczne wręcz - mówił z niesmakiem Amaro.

Werdykt był trudny, jednak smak wygrał z wyglądem. Do domu odesłano szefową kuchni w Pałacu Sieniawa, Paulinę Trygar.

Popełniłam kardynalny błąd, dodałam chemii do musu, bo nie chciał zgęstnieć - powiedziała lekko przerażonemu jury, nie chcąc jednak precyzować, co to było.
Więcej o:
Copyright © Agora SA