Olga Bołądź jest jedną z tych gwiazd, które stronią od blasku fleszy i strzegą swej prywatności, a w mediach najczęściej słyszy się o nich w kontekście kolejnych ról czy wyzwań zawodowych. Nie zmieniło się to nawet wtedy, gdy aktorka w 2013 roku została mamą Bruna. Bołądź nie tylko bowiem nie zdradza, kto jest jego ojcem, ale też nie publikuje zdjęć syna w mediach społecznościowych. Wyjątkiem były jedynie jego czwarte urodziny. Tym razem także aktorka postanowiła zrobić wyjątek i w rozmowie z dziennikarką "Zwierciadła" powiedziała o nim więcej niż tylko kilka słów.
Wiele osób mówi: "czysta Olga", bo ma podobne gesty i uśmiecha się jak mała Chinka, tak, że nikną mu oczka, jak mnie. Ale... ja sama widzę w nim też podobieństwo do jego taty. Przyglądam mu się i jestem dumna z mojego synka. Mam w sobie takie ciche postanowienie, żeby nauczyć go, jak być szczęśliwym człowiekiem. Nie próbować lepić go na siłę, raczej obserwować, co lubi robić i jak lubi się bawić - wtedy może będę miała szansę wspomóc jego słabsze strony. Dziś wiem na przykład, że nie ma zbyt dużo cierpliwości, ale wiem, po kim to ma! Po mamusi! - zaczęła.
Gwiazda zdradziła też, że nie ma dla niej tematów tabu i stara się z małym Brunem rozmawiać o wszystkim. Nawet o tych najtrudniejszych kwestiach, jak życie i śmierć.
Staram się opowiadać mu o tym tak, by nie przyklejać temu zbyt wielu znaczeń, bo w końcu jest jeszcze malutki i przekaz trzeba do niego dostosować- zrobić to jednak tak, żeby miał jasność - tak się po prostu w tym życiu dzieje, że ono się kiedyś kończy. Oczywiście, że przy tej okazji czasem łza poleci, bo dla mnie to nie są oczywiste rozmowy, ale teraz już nie ma odwrotu.
Bołądź przyznała również, że dziecko wiele zmieniło w jej życiu.
Wielu ryzykownych rzeczy już nie zrobię, bo nie mogę dziecku z własnej głupoty zafundować braku matki (...) Zależy mi na tym, by było bezpiecznie, a ja i tata Bruna właśnie to bezpieczeństwo stanowimy.
AW