"Wiedziałem, że to będzie superhistoria. Ona nawet nas samych zaskoczyła" - mówił jeszcze przed premierą o filmie "Bogowie" Piotr Starak, jego producent. Na pierwszym pokazie w Warszawie nie krył zadowolenia. Za nami oficjalna premiera.
Z jednej strony geniusz i wizjoner o niepokornym charakterze, a z drugiej lekarz, który musiał funkcjonować w obrębie nieprzekraczalnych reguł. Z jednej strony upór człowieka dążącego do celu, z drugiej opór konserwatywnego systemu. To aż prosiło się o zobrazowanie i poniekąd gwarantowało, że powstanie niebanalny film biograficzny o niebanalnej osobowości. We wtorek miał premierę film "Bogowie" o Zbigniewie Relidze , kardiochirurgu, którego zespół jako pierwszy w Polsce przeprowadził udaną operację przeszczepu serca. Główną rolę brawurowo zagrał Tomasz Kot .
<< ZOBACZ ZDJĘCIA Z PREMIERY >>
Kto spodziewał się kolejnej nudnej biografii, laurki przygotowanej przez twórców dla wielkiego lekarza, może być mile zaskoczony.
To obraz człowieka, który - zwyczajnie - musiał czasami odreagować swoją ciężką pracę. To przecież ludzie. Tym bardziej, kiedy wykonuje się tak odpowiedzialny i stresogenny zawód. Były wtedy takie czasy, że stres - najczęściej - odreagowywało się, pijąc alkohol. Po prostu - mówił w rozmowie z "Galą" jego syn, Grzegorz Religa.
Skoro syn zaakceptował film o ojcu, który nie jest rodzajem pomnika, to chyba jest dobrze. Tym bardziej, że widz na odległość wyczułby fałsz w takiej strategii. Ostatecznie informacje o tym, że Religa był trudnym współpracownikiem, że wyrzucał ludzi z pracy z błahych powodów, że nadużywał alkoholu, były powszechnie znane. Co zatem powstało? Film o człowieku, który konsekwentnie dąży do celu i jednocześnie nie jest wolny od typowo ludzkich przywar.
Nagle okazuje się, że da się zrobić u nas bezpretensjonalne, lekkie kino gatunkowe, które trzyma w napięciu i "się ogląda"; które śmieszy, kiedy ma śmieszyć, i wzrusza, kiedy ma wzruszać. Serce rośnie - pisał jeden z recenzentów.
To "lekkie kino zaangażowane" miało być w założeniu atrakcyjne zarówno dla starszego pokolenia, które jeszcze pamięta profesora Religę, jak i dla młodych, oczekujących wartko opowiedzianej historii, która ich czegoś nauczy. I przede wszystkim to udało się twórcom osiągnąć.
Nie byłem pewien, czy to dobry pomysł, czy postać Religi kogoś zainteresuje, ale jak zaczęliśmy robić research, wiedziałem, że to będzie superhistoria. Ona nawet nas samych zaskoczyła - mówił w rozmowie z "Dziennikiem Zachodnim" Piotr Woźniak-Starak , producent filmu.
Zaskoczyła jednakże z pewnością jedynie pozytywnie. Producent na warszawskiej premierze nie krył zadowolenia i z dumą przedstawiał wraz z reżyserem twórców filmu.
alex