Justin miał się spotkać z premierem we środę. Jego oświadczenie na Twitterze doprowadziło jednak do tego, że do spotkania nie doszło. Gwiazdor zaznaczył bowiem, że przyjechał do Izraela po to, by śpiewać. Dziwne, prawda? Jak się okazało, Izraelczycy sprowokowali Justina do takiej wypowiedzi. Rozhisteryzowane fanki, do których jest już poniekąd przyzwyczajony, tym razem przesadziły. Nie dość, że nie odstępowały go na krok, to jeszcze kilka z nich pobiło się na koncercie. Musiał je uspokajać ze sceny:
Następnie zaczął mieć dosyć paparazzich, którzy po prostu go zaszczuli, nawet w miejscach świętych. Justin zaznaczył:
Powinni się za siebie wstydzić. Robienie mi zdjęć, kiedy jem w innym miejscu niż miejsce modlitwy? Śmieszne.
Najgorszym wspomnieniem Justina z tego wyjazdu będzie jednak z pewnością nieprzyjemne zajście z premierem. Jak się okazało, próbowano wykorzystać obecność Justina w kraju wplątując go w polityczne sprawy kraju. Premier Netanjahu zrezygnował ze swoich planów, kiedy Justin odmówił spotkania z nastolatkami, którzy wysiedli z autobusu niedługo przed trafieniem w niego przez palestyńską rakietę przeciwpancerną. Gwiazdor nie zgodził się z nimi zobaczyć, ponieważ chce unikać polityki.