"Rolnik szuka żony". 4. edycja była bogata w niespodziewane zwroty akcji. Pojawienie się nowych kandydatek, które szybko zdobyły serca rolników - Karola i Piotra, wywołało poruszenie wśród fanów programu. Tym razem głos w sprawie zabrali Jagoda i Karol, którzy w wywiadzie dla "Party" zmierzyli się z plotkami i wyjaśnili, jak naprawdę się poznali.
Ja na pewno wysłałam list. Także to nie jest tak, że ja jestem podstawiona, pomimo tylu komentarzy. Właśnie to jest może taka polska mentalność, że jeżeli komuś się udaje, to zawsze jest jakiś podstęp - powiedziała Jagoda.
Kobieta zdaje sobie sprawę, że widzowie byli zbulwersowani i zarzucali Karolowi, że chciał tylko pokazać się w telewizji. A ją znał już wcześniej i tylko czekał, żeby pozbyć się zaproszonych kandydatek i wprowadzić Jagodę do programu.
Tak nie było - powiedzieli zgodnie.
Pomimo takiej sytuacji, że wiele osób może się domyślać - dodał Karol.
Jak się okazało, zakochani mieli spore szanse poznać się wcześniej. Dziadkowie Jagody mieszkali w przeszłości 2 km od gospodarstwa Karola. Teraz Jagodę i rolnika dzieli ok. 60 km.
Rzeczywiście, każdy powie: tak blisko, na pewno kiedyś przyjeżdżała do dziadków na wakacje i się widzieliśmy gdzieś - powiedział rolnik.
Pomimo tak bliskiej odległości, nigdy nie udało im się spotkać.
Teraz śmiejemy się, że po co w ogóle była nam ta telewizja, jak tak blisko przebywaliśmy - dodała Jagoda. - Potrzeba było AŻ telewizji, żebyśmy się spotkali - zdementowała pomówienia.
Przekonują Was te tłumaczenia?
AW