Michał Wiśniewski we wtorek objawił Polsce swoje nowe dzieło. Nagrał piosenkę zatytułowaną "Letnia przygoda" i jeżeli są tu jacyś fani "Filiżanki", to na pewno pięciu minut spędzonych na wysłuchanie utworu nie uznają za stracony. Pozostali, o bardziej wysublimowanym guście muzycznym, mogą spokojnie poprzestać na naszej recenzji.
Zaczyna się rytmem, który jako żywo przypomina szlagiery disco polo. Nie jest to nowość, ponieważ flirt z tym zacnym gatunkiem muzycznym miał już miejsce wcześniej. Tutaj jednak przybiera na sile i gdyby nie charakterystyczny wokal Wiśniewskiego, "Letnia przygoda" śmiało mogłaby konkurować o prestiż z piosenkami, jakie można usłyszeć na zabawach w remizach strażackich.
W kontrze do bezpretensjonalnej linii melodycznej znajduje się natomiast tekst i wideo. Kilku gołych facetów sączy w basenie whisky i omawia nowy biznes: piesze podróże. "Pogadam z siostrą, ona to pociągnie" - brzmi dwuznaczna wypowiedź okraszona rechotem stukających się szklaneczkami golasów. Potem okazuje się, że jeden z nich jest księdzem. Przy basenie pojawia się też seksowna zakonnica z tacą wypełnioną banknotami euro. Panowie cieszą się z hajsu, a zakonnica zakłada księdzu koloratkę i okrywa jego nagość sutanną.
Tekst? "Chwalmy Pana i 500+", "Dziki szał naszych ciał zawsze będę w pamięci miał", "Śpiewa tłum, wznieca kurz, Częstochowa tak blisko już".
Rymy, jak widać, częstochowskie, ale piosenka z "przesłaniem", trudna i aluzyjna w warstwie tekstowej - tylko po co? Wiśniewski jakby nie mógł się zdecydować, czy ma być śmiesznie, strasznie czy kontrowersyjnie - czy chciał z nią trafić na pielgrzymki do Częstochowy czy na wiejskie zabawy.
Dodajmy jeszcze, że autorem piosenki jest Piotr Bukartyk, twórca mądry i refleksyjny. Tylko że on to wykonał w sposób głęboko ironiczny, jako parodię piosenek festiwalowych. Zapewne nie przypuszczał, że kilka lat minie i ktoś to potraktuje ze śmiertelną powagą z własnej inicjatywy "wzbogacając" tekst o jakże aktualny temat 500+.
JZ