Dziś mało kto pamięta, że Katy Perry i Taylor Swift kiedyś się przyjaźniły. Od lat więcej się mówi o ich konflikcie, który trwa od 2012 roku - to wtedy Katy poderwała byłego chłopaka Swift, Johna Meyera. Zemsta przyszła szybciej niż Perry mogła się spodziewać, bo w tym samym roku Taylor postanowiła "podkupić" część jej ekipy tanecznej na swoją trasę koncertową.
Wzajemna niechęć pań znów zainteresowała media w 2014 r. Wówczas Taylor w wywiadzie dla "Rolling Stone" wyznała, że jej nowy singiel "True Blood" traktuje o "konflikcie z bardzo znaną artystką". Nie było trudno się domyślić, o kim mowa. Co ciekawe, idolka nastolatek uznała, że tak naprawdę między nią i Perry nigdy nie było przyjaźni.
Przez lata zastanawiałam się, czy się przyjaźnimy. Potrafiła podejść do mnie na rozdaniu nagród, powiedzieć coś i odejść i nie wiedziałam wtedy, czy to moja przyjaciółka czy największy krytyk.
W tym samym wywiadzie Taylor zaprzeczyła jakoby przyczyną konfliktu był spór o faceta.
Zrobiła coś okropnego. Wiedziałam, że teraz jesteśmy już wrogami. Nie poszło nawet o faceta, tylko o sprawy biznesowe.
Sama Perry unikała komentowania sprawy aż do teraz. Okazja nadarzyła się w "Carpool Karaoke" Jamesa Cordena, który wprost zapytał wokalistkę o jej wieloletni konflikt ze Swift.
Taka sytuacja. Szczerze, ona to zaczęła i ona powinna skończyć. Próbowałam z nią rozmawiać, ale nie chciała. Zawsze próbuję postępować właściwie, gdy coś takiego się wydarzy.
Więc całkowicie zerwałyśmy kontakt i nagle się dowiaduję, że napisała o mnie piosenkę. Pomyślałam: Czy ona serio chce to tak rozwiązać?. Chcę powiedzieć, że jestem gotowa, by to zakończyć. Istnieje zasada przyczyny i skutku: jak coś robisz, zawsze musi być reakcja i zaufaj mi, karma wraca.
Taylor, czas na twój ruch ;-).
WJ