Fani, zamiast rzucać na scenę pluszaki, powinni podarować Justinowi Bieberowi... zegarek. Piosenkarz spóźnił się na kolejny koncert. Jego niedzielny występ w Wells Fargo Arena w Des Moines w stanach Zjednoczonych miał rozpocząć się o 19:00, piosenkarz pojawił się na scenie dopiero o 22:05. Hala była wypełniona po brzegi, na Biebsa czekało 13 000 fanów. A także ich rozwścieczeni rodzice.
To niedorzeczne. Mam przed sobą cztery godziny jazdy do domu i gdybym tylko mogła, przełożyłabym go przez kolano i dała klapsa - powiedziała jedna z oburzonych matek w rozmowie z "Metro".
Chłopak miał szczęście, że nie wpadł w ręce opiekunów swoich fanów. Jego wielbiciele zapewne wybaczyli mu spóźnienie, gdy w końcu pojawił się na scenie, ich rodzice - niekoniecznie.
ReutersJustin pobił swój rekord. Przypomnijmy, że koncert w Londynie rozpoczął z dwugodzinnym opóźnieniem. Co dalej?
nn