Organizacja twierdzi, że hollywoodzkie gwiazdy traktują swoje zwierzaki jak pluszowe maskotki-przytulanki. Spears kupiła Londona po to, by zrobić na złość Paris. A Paris, żeby zrobić na złość Britney. Obydwa kosztowały ponad 3 000$. Gdy wydaje się tyle pieniędzy na zwierzaka, trzeba być albo wielkim miłośnikiem, albo mieć nadmiar gotówki. Paris miłośniczką zwierząt na pewno nie jest - w końcu zapomniała już o Tinkerbellu, co zresztą sami niedawno sygnalizowaliśmy. Nie pokazuje się również z pozostałymi psami, na które swego czasu wydała małą fortunę.
Zażenowana sytuacją PETA, wystosowała do Hilton i Spears list, w którym nawołuje młode gwiazdy do zaprzestania bezmyślnego kupowania zwierzątek-przytulanek. Argumenty? Proszę bardzo: te małe stworzenia mają uczucia i potrzeby oraz wymagają cierpliwości i opieki. PETA podejrzewa, że nie znajdą tego ani w ramionach Paris, ani Britney. Najgorsze są jednak nastolatki, które chcą być takie, jak ich idolki i naciągają rodziców na kupno żywych maskotek. Organizacja sugeruje Spears i Hilton zajęcia się czymś pożyteczniejszym na przykład nagrywaniem muzyki.
Paris w pewnym sensie już poczyniła pierwsze kroki. Jakiś czas temu oświadczyła, że zamierza nagrać drugą płytę. Nikt nie przypuszczał jednak, że nastąpi to tak szybko. Paparazzi przyłapali ją wchodzącą do studia nagraniowego. Dlaczego więc to "w pewnym sensie"? Bo weszła do niego razem z psem. Ale to pewnie zbieg okoliczności - ona i tak nie czyta listów. W końcu po jej wyjściu z więzienia w workach ze śmieciami z jej domu znaleziono nieotwarte listy od fanów, które podobno czytała, i które dodawały jej niesamowitej siły.