Obrońca praw zwierząt napisał w feralnym liście:
Powinnaś umrzeć w miejscu publicznym, jak te wszystkie zarżnięte zwierzęta, których futra nosisz na sobie.
Mąż Jennifer, Marc Anthony, wynajął dwóch emerytowanych policjantów, by nie odstępowali na krok jego ślicznej żony. Do całej sprawy włączyła się też PETA (People for the Ethical Treatment of Animals), której przedstawicielstwo wcale nie stanęło w obronie piosenkarki:
Każda przemoc jest zła. Ale J.Lo sama musi zaprzestać krzewienia i popularyzowania prawdziwej przemocy, aniżeli szukać dla siebie niepotrzebnej ochrony.