Plan był prosty. Nagrać dobry utwór i zrealizować do niego teledysk w jednym z warszawskich teatrów. Gdy piosenka została nagrana, menadżer Ewy Sonnet rozpoczął poszukiwania odpowiedniego teatru. Nie mógł przebierać w ofertach, bo żaden z właścicieli teatrów nie zgodził się udostępnić go Sonnet, by mogła nagrać w nim teledysk. Nie chodzi z pewnością o pieniądze, bo budżet Ewy na ten teledysk wynosi aż 120 tysięcy złotych.
Najwyraźniej polskie teatry nie chcą zarabiać - twierdzi w rozmowie z "Faktem" menadżer Sonnet.
Po takim rozczarowaniu Sonnet szybko doszła do siebie i zamiast rozpaczać zatrudniła znanego nowozelandzkiego reżysera teledysków, który z pewnością zrobi klip jej marzeń. Po przygodzie z "Gwiazdy tańczą na lodzie" słuch po Ewie zaginął. Czyżby Sonnet planowała wielki powrót na scenę? Nie możemy się doczekać.
Komentarze (19)
Nie chcieli Sonnet w teatrze!