Ivan wyszedł po mamę na halę przylotów i kiedy ta przyleciała, oboje popłakali się z radości. Pełnym wzruszenia głosem mama powiedziała "Super Expressowi":
Codziennie rozmawiamy przez telefon, ale to nie to samo, co zobaczyć syna.
Pani Galina, by przyjechać do syna musiała pokonać ponad 6 tysięcy kilometrów. A wszystko po to, aby wesprzeć go podczas finałowych odcinków "Tańca z gwiazdami". Przejście syna do finału - jak się okazuje - jest jednak dla niej sprawą drugorzędną.
Nieważne, które zajmie miejsce, dla mnie już wygrał, bo znalazł się w finałowej trójce.
Sprawą pierwszorzędną jest natomiast tusza Ivana...
Odpocznę trochę od szarego życia w Rudnogorsku i się nim zajmę. Będę mu gotowała obiadki, bo treningi i koncerty spowodowały, że stracił sporo na wadze.
W takim razie oprócz powodzenia, życzymy także smacznego!