• Link został skopiowany

Księżna Kate podjęła decyzję w sprawie miejsca narodzin dziecka. "Powróci do tradycji królewskiej"

Księżna Kate nie urodzi kolejnego dziecka tam, gdzie na świat przyszli książę George i księżniczka Charlotte. Postanowiła wrócić do tradycji sprzed kilkudziesięciu lat.
Księżna Kate
Kirsty Wigglesworth (AP Photo/Kirsty Wigglesworth, File)

Księżna Kate swoje kolejne dziecko planuje urodzić w domu - poinformował "Daily Mail". Byłaby to pierwsza taka sytuacja od lat 70., kiedy to zaniechano domowych porodów w rodzinie królewskiej.

Jeżeli urodzi w domu, tym samym powróci do tradycji królewskiej. Królowa [Elżbieta] urodziła czwórkę swoich dzieci w Pałacu Buckingham, a królowa Viktoria urodziła się tam w 1819 roku - informuje serwis.

To dosyć zaskakująca informacja, ponieważ dotąd panowało przekonanie, że Kate, tak jak za pierwszym i drugim razem, urodzi w londyńskim szpitalu św. Marii. Okazuje się jednak, że o porodzie domowym myślała już wcześniej, ale na przeszkodzie stanęły przeciwwskazania medyczne.

Księżna wiedziała, że niemożliwe było urodzenie pierwszego dziecka w domu, jednak za drugim razem poprosiła o taką możliwość. Lekarze uznali jednak, że ryzyko jest zbyt duże, więc ostatecznie zrezygnowała - twierdzi informator serwisu.

Księżna Kate zmaga się z hyperemesis gravidarum - rzadką przypadłością, jaka czasami dotyka kobiety w ciąży. To właśnie choroba, objawiająca się silnymi nudnościami i wymiotami, nie pozwoliła jej zaprowadzić księcia George'a do szkoły i dlatego pierwszego dnia szkoły George'owi towarzyszył jedynie tata.

Być może choroba podczas tej ciąży przebiega łagodniej - i dlatego medycy wyrazili zgodę na domowy poród. Poród w apartamentach, a nie w wyposażonym w najnowszą medyczną aparaturę szpitalu św. Marii w Paddington w Londynie ma jeszcze jedną zaletę. Odbędzie się z dala od paparazzi, którzy czatowali pod szpitalem, kiedy Kate rodziła księcia George'a, a potem Charlottę.

Kim jest kobieta, która podbiła serce księcia Williama? Przeczytaj w książce >>

Zobacz wideo

JZ

Więcej o: