W środę 30 czerwca Maryla Rodowicz i Andrzej Dużyński spotkali się w Sądzie Okręgowym w Warszawie na kolejnej rozprawie rozwodowej. Teraz artystka zdradziła kulisy tego spotkania i wyjawiła, o czym mówiono na sali sądowej. To zaskakujące!
Maryla Rodowicz i Andrzej Drużyński rozstali się w 2016 roku, a dwa lata później złożyli dokumenty rozwodowe. Już od trzech lat próbują oficjalnie zakończyć swoje małżeństwo. Głównym problemem, przez który muszą zgłaszać się na kolejne rozprawy, ma być podział majątku. Ta środowa trwała wiele godzin, a wokalistka miała wielkie nadzieje, że będzie to ostatnie spotkanie w sądzie w tej sprawie. Wygląda na to, że to jeszcze nie koniec.
O sprawie rozwodowej Maryli Rodowicz jest niezwykle głośno, ale artystce to nie przeszkadza i dość często mówi o jej postępach. Ostatnio zdradziła, jakie kwestie poruszono ostatnio w sądzie. Mąż Maryli postanowił opowiedzieć o tym, jak gotuje piosenkarka. Chyba nie był fanem jej kuchni.
Usłyszałam od niego, że pięknie śpiewam i jestem zdolną wokalistką. I że dobrze gotowałam, chociaż do wszystkiego dodaję masło. Ale wymyślił! Mówił, że na kostkę masła kładę kawałek łososia i do piekarnika. Co za bzdura! Mówił, że tak go karmiłam, a przecież on powinien jeść dietetycznie - wyznała w rozmowie z "Twoim Imperium".
To jeszcze nic. Podczas rozprawy sądowej Maryla Rodowicz musiała mówić też o... swoim koniu.
Strasznie maglowała mnie prawniczka męża, żeby wykazać, że jestem w dobrej sytuacji finansowej. Na przykład pytała o konia, którego sobie kupiłam. No i co ten koń je. Powiedziałam, że trawę. No dobrze, ale co on je poza trawą? Ja na to, że siano i to kosztuje mnie 750 złotych miesięcznie. Była rozczarowana, że tylko tyle - dodała.
Kolejna rozprawa Maryli Rodowicz i Andrzeja Dużyńskiego ma odbyć się 22 lipca. Myślicie, że to już ostatnia?