Kanał Sportowy ma problemy. Stanowczy krok YouTube'a

Kanał Sportowy ma problemy. Widzowie nie zobaczą bowiem ulubionych programów na oficjalnym koncie. Okazuje się, że zostało ono zablokowane przez YouTube'a. Gdzie teraz można oglądać "KS Poranek"?

Kanał Sportowy nie ma ostatnio dobrej prasy. Wygląda nawet na to, że został ukarany przez YouTube'a. Widzowie zauważyli zmiany już w czwartek 19 października, gdy "KS Poranek" nie został wyemitowany na oficjalnym koncie, a na zapasowym - Kanał Sportowy Extra. To właśnie tam wyemitowano też kolejne zaplanowane programy - "Niech gadają" Małgorzaty Domagalik" i "Program do kosza".

Zobacz wideo Stanowski zrobił show na lotnisku. Przebrał się za gwiazdora Bollywood

Kanał Sportowy został zablokowany. Wszystko przez obrzydliwe żarty

Serwis Wirtualne Media zdradza powód, przez który Kanał Sportowy nagle zmienił miejsce emisji swoich programów, mimo że oficjalne konto cieszyło się ogromną popularnością i miało aż 1,1 mln subskrybentów oraz 660 mln odtworzeń swoich materiałów, których zostało opublikowanych aż 4,2 tys. Z kolei Kanał Sportowy Extra ma "jedynie" 223 tys. subskrybentów oraz 54 mln odtworzeń 350 materiałów.

Okazuje się jednak, że przyczyna jest dość oczywista - oficjalny Kanał Sportowy został zablokowany. "Według ustaleń portalu Wirtualnemedia.pl w efekcie zgłoszeń od użytkowników dotyczących nieodpowiednich treści główny kanał dostał w krótkim czasie trzy ostrzeżenia od administracji YouTube’a. Poskutkowało to nałożeniem blokady publikacji nowych materiałów. Z naszych informacji wynika, że na siedem dni" - czytamy w serwisie.

Ostatnio na Kanale Sportowym prowadzący pozwalali sobie na obrzydliwe "żarty". Prawdopodobnie to dlatego internauci zgłaszali kanał administracji YouTube'a. "Żartami" była oburzona nawet pogodynka, która nie zgodziła się przeczytać bulwersujących słów. Nagle zamilkła i wyglądała na zażenowaną sytuacją. W przeciwieństwie do niej towarzystwo, które znajdowało się w studiu, pękało ze śmiechu. Na tym się jednak nie skończyło, bo dalej jeden z gospodarzy wyczytał markę, która była sponsorem prognozy pogody, a drugi prowadzący przeczytał cały tekst, który pogodynka przerwała. Potem jeszcze protekcjonalnie ją upomniał, mówiąc "Tak trzeba było Moniko przeczytać". Kobieta podkreśliła jednak, że ma swoje granice i nie śmieszą ją takie żarty. Więcej na ten temat przeczytacie TUTAJ.

Więcej o: