Do tragedii doszło 19 sierpnia u wybrzeża Sycylii. Brytyjski jacht należący do Mike'a Lyncha trafił na wyjątkowo trudne warunki pogodowe. Jak podaje BBC, zerwała się silna burza powodująca powstawanie trąb powietrznych. Łódź, na pokładzie której znajdowały się w sumie 22 osoby, zatonęła w ciągu kilku minut. Wśród ocalałych osób są Charlotte Golunski i jej roczna córka. O dramatycznych przeżyciach kobieta opowiedziała w rozmowie z włoskim dziennikiem "La Repubblica".
Charlotte Golunski wyznała, że w środku nocy obudziły ją grzmoty, błyskawice i fale, które zaczęły mocno bujać jachtem. "To wyglądało jak koniec świata" - relacjonowała. Chwilę później wraz z córką w ramionach wypadła do wody. "Na dwie sekundy zgubiłam córkę w morzu, po czym szybko ją objęłam, chroniąc przed wzburzonymi falami" - opisuje Golunski. Kobieta wyznała, że fakt, iż odnalazła dziewczynkę w wodzie, można nazwać cudem. Dodała, że z całej siły starała się trzymać dziecko z wyprostowanymi rękami nad powierzchnią wody, aby uchronić ją od utonięcia.
Było całkowicie ciemno. W wodzie nie byłam w stanie otworzyć oczu. Wołałam o pomoc, ale słyszałam jedynie krzyki innych dookoła mnie
- relacjonowała. Golunski, jej córka oraz partner ostatecznie zdołali wspiąć się na nadmuchiwaną tratwę ratunkową. Kobieta wyznała także, że z katastrofy ocaleli dzięki temu, że w ostatniej chwili wyszli z kabiny na pokład, zanim jacht zatonął. Córka Golunski trafiła do szpitala, jednak jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Z łodzi uratowało się 15 osób. Jak podaje BBC, służby potwierdziły odnalezienie ciała jednego z pasażerów. Cały czas trwają poszukiwania sześciu pozostałych. Wśród nich jest właściciel jachtu Mike Lynch, a także jego 18-letnia córka. Jacht rozbił się ok. 800 metrów od wybrzeża Palermo. Jeden z rybaków, który był świadkiem katastrofy, przekazał mediom, że widział, jak łódź "tonie na jego oczach".