Joanna Kołaczkowska zmarła w nocy z 16 na 17 lipca 2025 roku w wieku 59 lat. W ostatnich miesiącach życia artystka zmagała się z chorobą nowotworową. "Asia odeszła spokojnie, bez bólu. W otoczeniu najbliższych i przyjaciół - wśród tych, których kochała i którzy kochali Ją bezgranicznie. Zostawiła po sobie ogromną wyrwę, której niczym nie da się zapełnić" - poinformowali w poruszającym poście przyjaciele Kołaczkowskiej z kabaretu Hrabi. 28 lipca na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach stawiły się tłumy żałobników, chcących pożegnać gwiazdę kabaretu.
O godzinie 11 w Kościele św. Karola Boromeusza przy ul. Powązkowskiej odbyła się msza ku czci Kołaczkowskiej. Podczas tej ceremonii przejmującą przemowę wygłosił ksiądz. - Przychodzimy tutaj pełni nadziei, że Aśka wcale nie skończyła życia, tylko je dopiero zaczęła. Chcąc Bogu podziękować za jej życie tutaj, za to, że mogliśmy być częścią jej życia i że ona była częścią naszego życia, chcemy modlić się - powiedział do zgromadzonych w świątyni kapłan.
Już o godzinie 12.30 żałobnicy udali się następnie na Cmentarz Wojskowy na Powązkach, by pożegnać artystkę także podczas świeckiej uroczystości. W jej trakcie m.in. puszczano zabawne, pamiątkowe filmiki z udziałem Kołaczkowskiej. Przemowę wygłosił też m.in. Artur Andrus. - Spotkaliśmy się, by pożegnać niezwykłą, jedyną, nieprawdopodobną, najważniejszą naszą Asię - stwierdził dziennikarz, po czym wyjawił, jak Kołaczkowska opowiadała najbliższym o planach na swój pogrzeb. - Ona nam trochę ułatwiła to pożegnanie, bo wielokrotnie mówiła, jak je sobie wyobraża. Będą jej przyjaciele, będą ją wspominali, będzie jej ukochana muzyka, ktoś z jej przyjaciół coś zaśpiewa - kontynuował Andrus. W dalszej części, wcielając się w "amerykańskiego milionera, ojca rodziny" - Jonathana Owensa, którego Andrus grał w kabaretowym serialu "Spadkobiercy" - dziennikarz zwrócił się do Kołaczkowskiej. - Chciałem ci powiedzieć, że to, że się spotkaliśmy, że mieliśmy okazję być na jednej scenie, bywać z tobą w jednej garderobie, a niektórzy z nas mieli to szczęście dzwonić do ciebie, spotykać się z tobą, czytać twoje sms-y... To jest jakieś nieopisane szczęście - powiedział Andrus. - To, że musimy się żegnać z tobą tak wcześnie to jest jakaś nieopisana rozpacz i nieopisany żal. Ty nas zostawiasz właśnie w takim absurdalnym połączeniu szczęścia i rozpaczy, a my musimy jakoś sobie z tym poradzić - dodał dalej dziennikarz.
Siostra artystki też powiedziała kilka poruszających słów. - Asiu, to był dla mnie ogromny przywilej, że mogłam trzymać cię za rękę i być z tobą do ostatniego tchnienia. Towarzysząc ci w chorobie - w szpitalach i w domu - mogłam wspominać nasze życie i mówić, jak bardzo cię kocham - przekazała zebranym. Więcej przeczytasz tutaj: Siostra pożegnała Kołaczkowską. "W czasie choroby byłaś siostro niezwykle dzielna..."
Na kilka wzruszających słów zdecydował się również przyjaciel zmarłej - Szymon Majewski. Na początku przemowy przekazał, że będzie czytać z kartki, nie powie nic z głowy, bo "emocje były takie, że nie dał rady". - (...) Asia, ostatnio jeżdżę po mieście... Kurde - po tych słowach załamał mu się głos, a tłum zaczął bić brawo. - Widocznie jakoś muszę to rozjeździć, że ciebie nie ma. Nie uwierzysz, ile razy, gdy się zamyślę, zaczynam jechać do ciebie... Do ciebie i do twojego kota Stefana, który tak cudownie relaksuje się na kanapie. (...) Wyobraź sobie, że już dwa razy jadąc gdzieś bawić ludzi w Polsce, źle skręciłem i ocknąłem się prawie pod twoim domem. I prawidłowo - mówił, a wzruszenie odbierało mu mowę. Po czym tłumaczył, jak jego zdaniem powinno być - że Joanna czeka na niego z kawą, rozmawiają i nie brakuje żartów. Przemowa Majewskiego sprawiała, że tłum reagował - brawami, śmiechem. - Aśka wszystko zawsze najlepiej wiedziała (...). Dziękujemy za każde słowo - powiedział showman, po czym dodał: -Odmawiam, Asiu, przyjęcia do wiadomości faktu, że ciebie nie ma.
Przemówienie skierowane do Kołaczkowskiej wygłosili też członkowie kabaretu Hrabi, którzy przez lata współpracowali z artystką. - Czujemy wdzięczność, że mogliśmy z tobą być przez te 20 lat. (...) Mieliśmy zaszczyt, że to właśnie nam się trafiłaś. Smutek, że już nigdy nie wejdziemy razem na scenę i wściekłość, że zostało tak brutalnie to przerwane. Nie rozumiem tego, nie mogę się z tym pogodzić - powiedział jeden z artystów podczas pogrzebu, powstrzymując łzy.
Przemowę podczas ceremonii wygłosiła również Edyta Bartosiewicz. - Nigdy wcześniej nie odczuwałam takiego braku i takiej pustki, chociaż nie byłyśmy jakimiś kumpelami, które codziennie wisiały na telefonie. Ale Aśka bardzo dużo mi dała - opowiedziała przed żałobnikami artystka, wyjawiając, w jaki sposób Kołaczkowska wsparła ją przed laty. - W momencie, gdy byłam bardzo słabą osobą, wiele lat temu, poprosiłam kabaret Hrabi o zrobienie teledysku do mojej piosenki. Spotkałam się z nią, ona od razu się zgodziła, zrobili to - oczywiście za darmo. Przepiękna sztuka. I powiedziałam jej wtedy, że to było dla mnie bardzo ważne, bo potrzebowałam wsparcia, byłam na dnie. I ona mi tę rękę podała. Dla mnie, jeśli istnieją jakieś kanony świętości w dzisiejszych czasach, to Asia je spełnia i ja z pewnością będę się do niej modlić. Kochałam ją i wiem, że ona mnie też kochała - wyjaśniła dalej, nie kryjąc emocji Bartosiewicz.
Artystka zostanie pochowana w Alei Zasłużonych, w kwaterze F V, w pierwszym rzędzie w grobie numer 1. Tuż obok spoczywają również m.in. Stanisław Tym, prof. Maria Janion oraz Władysław Bartoszewski. W tłumie żałobników na pogrzebie Kołaczkowskiej mogliśmy zobaczyć m.in. Adriannę Borek, Mikołaja Cieślaka z Kabaretu Moralnego Niepokoju, Dariusza Kamysa, Emilię Krakowską, Roberta Motykę oraz Marzenę Rogalską. Duży wieniec w kolorze żółto-czerwonym złożono również w imieniu prezydenta Warszawy - Rafała Trzaskowskiego.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!