Zygmunt Solorz w 2024 roku przekazał swoim dzieciom - Aleksandrze Żak, Tobiasowi Solorzowi i Piotrowi Żakowi współkontrolę nad kluczowymi fundacjami rodzinnymi w Liechtensteinie, które zarządzają jego imperium - Polsatm Plus. Wkrótce jednak próbował wycofać się z tej decyzji, co doprowadziło do sporu sądowego z potomkami. Właśnie przekazano nowe wieści w sprawie.
21 maja poinformowano, że zakończył się jeden z najbardziej medialnych sporów rodzinno-biznesowych ostatnich lat. Książęcy sąd w Liechtensteinie orzekł wyrok w sprawie majątku Zygmunta Solorza na korzyść jego dzieci, oddalając powództwo miliardera i tym samym uznając za wiążącą decyzję o sukcesji w Fundacji TiVi, która kontroluje Grupę Polsat Plus. Dzieci miliardera przekazały w oficjalnym oświadczeniu, że sąd jednoznacznie potwierdził ważność zapisów statutowych fundacji z sierpnia 2024 roku. Na ich mocy zapewniono im pełne i nieodwołalne prawa sukcesyjne do rodzinnego imperium. "Sąd podkreślił także, że nigdy nie wprowadziliśmy w błąd i nie oszukaliśmy naszego ojca" - możemy przeczytać w dokumencie. Rodzeństwo podkreśliło także, że wyrok sądu potwierdza wcześniejsze obawy dotyczące bezpieczeństwa ojca oraz wpływu osób z zewnątrz, które - jak twierdzą - próbowały przejąć kontrolę nad majątkiem miliardera. "Nie ustaniemy w tej walce. Nie pozwolimy ani na destabilizację firm, ani rozbicie rodziny" - podsumowali.
Piotr Żak, udzielił swojego pierwszego wywiadu, w którym odniósł się do trwającego konfliktu o sukcesję w rodzinie. W rozmowie z serwisem Wirtualne Media podkreślił, że jego celem nie jest medialna rozpoznawalność, lecz odpowiedzialność wobec pracowników i akcjonariuszy Polsatu. W wywiadzie wyraził także zaniepokojenie o stan zdrowia ojca i zaznaczył, że spór nie toczy się między Zygmuntem Solorzem a jego dziećmi, lecz rodziną a osobami z zewnątrz, które próbują ją rozbić. Żak nie ukrywa, że cała sytuacja budzi w nim ogromny smutek. Przy okazji wyraził również nadzieję na odbudowę dawnych relacji z ojcem. "Gigantyczny smutek [mam - przyp. red.] z powodu tego, co się wydarzyło i z tego, w jaki sposób obcy ludzie byli w stanie wbić klin między tak bliską rodzinę, jaką byliśmy i mam nadzieję, kiedyś będziemy. Popatrz na wywiady z moim tatą z ostatnich 30 lat, on zawsze mówił, że najważniejsza jest rodzina i chce to wszystko wspólnie z nią prowadzić, by zbudować dziedzictwo naszej rodziny. No ale jesteśmy w miejscu, w którym jesteśmy" - wyjawił w rozmowie.