Wojciech Szczęsny pod koniec sierpnia zakończył oficjalnie karierę. Pożegnał się z Juventusem i światowym futbolem, o czym mówiono i pisano przez dalsze tygodnie. Jak się jednak okazuje, niekoniecznie jest to koniec ery topowego bramkarza.
Już jakiś czas temu zaczęły pojawiać się jednak (mimo oficjalnego końca kariery) plotki o przejściu Wojciecha Szczęsnego do topowej FC Barcelony, gdzie gra jego kolega po fachu - Robert Lewandowski. On sam jednak podchodził do nich z dystansem. - Nikt marzyć nie zabroni - rzucił pod instagramowym postem kanału Foot Truck.
Trener Hansi Flick szuka obecnie zastępstwa ze względu na kontuzję Marca-Andre ter Stegena. Jego faworytem jest właśnie Szczęsny, który, jak podawał Sport.pl, wierzył, że przekonanie Polaka do powrotu na boisko jest możliwe. Zaraził optymizmem pracowników klubu, a w rozmowy miał być zaangażowany także Lewandowski. Portal podał, że według najnowszych wieści padła konkretna deklaracja ze strony Szczęsnego - przejdzie do drużyny z Katalonii.
Jana i Wojciecha Szczęsnych łączy bliska więź. Starszy z nich mocno wspiera młodszego brata i nie ukrywa dumy z tego, co osiągnął. "Wiele nas różni, ale jeden mianownik mamy wspólny: piłka nożna. Dzięki Twojej wytrwałości, odwadze i poświęceniu spełniłeś swoje marzenia, zostając profesjonalnym piłkarzem. (...) Od najmłodszych lat z podziwem patrzyłem, jak rośniesz jako człowiek i jako zawodnik" – napisał Jan po tym, jak Wojciech ogłosił zakończenie kariery. Postanowiliśmy zatem zapytać go o przejście brata do słynnej Barcy.
Nie mogę się wypowiadać na ten temat
- powiedział w rozmowie z naszą reporterką Karoliną Sobocińską, co może sugerować, że oferta leży na stole.
Jan Szczęsny również chciał grać w piłkę. Plany jednak pokrzyżowała kontuzja. "Trzy lata nie grałem w piłkę. Zerwałem w barku wszystkie wiązania, wszystkie przyczepy, mięśnie. To było jeszcze w Gwardii Warszawa podczas obozu w Giżycku. Źle spadłem na ziemię, połamałem bark. Po drugiej operacji usłyszałem, że jak dalej będę grał w piłkę, to moja ręka może stać się całkowicie niesprawna i nie będę mógł podnieść nią nawet szklanki z herbatą" - tak o swoim zdrowiu mówił Jan Szczęsny dla goal24.pl. Pozostało mu zatem grać w piłkę nożną hobbystycznie i realizować się jako trener przyszłych bramkarzy. Ze względu jednak na uderzające podobieństwo do brata, często jest proszony o autograf. "W Warszawie na Starym Mieście obcokrajowcy proszą mnie często o autograf. Nawet kilka rozdałem. Na Krakowskim Przedmieściu, gdzie jest bardzo dużo obcokrajowców, nie dają się odwieźć od tego, że nie jestem Wojciechem" - opowiadał w wywiadach.