Pod koniec maja polski żołnierz został ugodzony nożem przez osobę z tłumu migrantów na granicy polsko-białoruskiej. Lekarzom nie udało się go uratować. Jednocześnie wielu artystów zaangażowało się jakiś czas temu w pomoc migrantom na naszej wschodniej granicy. Jedną z nich była Maja Ostaszewska, która ostatnio brała udział w proteście filmowców ws. tantiem, gdzie została poproszona o komentarz przez reportera TV Republika.
Reporter stacji postanowił zapytać Maję Ostaszewską o śmierć wcześniej wspomnianego zamordowanego żołnierza. Wymiana zdań między aktorką i dziennikarzem była tak nieprzyjemna, że artystka poczuła się zaatakowana. "Co ma pani dzisiaj do powiedzenia rodzinie zamordowanego żołnierza? Pani się udzielała na granicy. Czy dzisiaj pani przeprosi tych wszystkich żołnierzy i strażników granicznych? Stać panią na taką odwagę, żeby przeprosić?" - zapytał reporter. Wyraźnie zdenerwowana Ostaszewska odpowiedziała, że "nie ma za co przepraszać".
Pan mnie atakuje. Oczywiście nie mam za co przepraszać. Bardzo współczuję rodzinie zamordowanego żołnierza. Tyle mam do powiedzenia. Nie zrobiłam nic złego strażnikom granicznym. Nie brałam udziału w hejcie. I proszę mnie nie atakować. (...) Jest mi bardzo przykro, że coś tak tragicznego się zdarzyło. I jest mi bardzo przykro, że na granicy panuje taki chaos
- podsumowała aktorka.
Reporter TV Republika nie dawał jednak za wygraną. "Na granicy są również matki z dziećmi. Dwa tygodnie temu były zdjęcia matki z maleńkim dzieckiem, z noworodkiem i nieletnie dziewczyny z Somalii. Te nieletnie dziewczynki rzucają kamieniami?" - dopytywał. Ostaszewska tłumaczyła, że w każdej grupie może znaleźć się osoba niebezpieczna, ale z pewnością nie są to dzieci. Ostatecznie ucięła rozmowę.
Tak pan uważa, że dzieci atakują? Naprawdę? Małe dzieci nie atakują, to jest grupa bardzo zróżnicowana, to są ludzie z różnych krajów. I oczywiście, że w takiej grupie zawsze może się znaleźć ktoś niebezpieczny. (...) Proszę dać mi święty spokój
- skwitowała.