Na piątkowej komisji śledczej pojawił się najbardziej wyczekiwany świadek - Jarosław Kaczyński. Prezes Prawa i Sprawiedliwości był w tym okresie wicepremierem do spraw bezpieczeństwa w rządzie Mateusza Morawieckiego. Przewodnicząca komisji, Magdalena Sroka z Polskiego Stronnictwa Ludowego, starała się poprowadzić przesłuchanie, ale było to dość żmudne zadanie.
Na początku pojawił się problem, by Jarosław Kaczyński mógł usiąść - dziennikarze mocno napierali na prezesa największej partii opozycyjnej. W końcu udało się opanować sytuację, lecz nie wszyscy potrafili utrzymać nerwy na wodzy. Największym problemem było to, że Magdalena Sroka nie mogła przebić się przez przekrzykujących się posłów - chodzi przede wszystkim o posłów PiS: Jacka Ozdobę oraz Mariusza Goska, którzy nieelegancko cały czas wtrącali się jej w słowo. Gosek złożył wniosek o wyłączenie z obrad dwóch członków komisji. Przewodnicząca potwierdziła, że poddaje pod głosowanie wykluczenie członków komisji, lecz nie zdążyła dokończyć. Poseł od razu wszedł w jej słowo, przekrzykując Srokę.
No panie pośle, czy ja naprawdę mam pana wykluczyć z tych posiedzeń? (...) To ja podejmuję decyzję.
Kolejną osobą był Przemysław Wipler, który od razu zgłosił przeciw. Zaczął przekrzykiwać kobietę. Do niego dołączyło się kilku innych, obecnych na sali polityków, którzy dołączyli do przedstawiciela Konfederacji i również wtrącili swoje trzy grosze. Posłowie cały czas oponowali, twierdząc, ze Magdalena Sroka nie daje im dojść do głosu. Jarosław Kaczyński zaczął czytać swoje notatki, ale przewodnicząca mu przerwała i wyłączyła mikrofon, uznając, że nie jest to związane z tematem. To wzbudziło oburzenie. Mocno obruszył się Jacek Ozdoba. - Sama krytykowałaś te podsłuchy - rzucił. Ktoś w tle skomentował: "Ale nie na "ty"". Sam polityk obronił się słowami, iż są po imieniu. Dało się usłyszeć krzyki z sali, w których krytykowano działania przewodniczącej. To są tylko przykłady, gdyż takich nieuprzejmych zachowań było o wiele więcej.