We wtorkowy wieczór na scenie w Rotterdamie królowały szalone stylizacje. Niektórzy artyści sięgnęli po klasykę, jednak większość postawiła na nowoczesne, czasami bardzo dziwne rozwiązania. Nie zabrakło piór, skrzydeł i intrygujących nakryć głowy. Jak wypadli?
Jako pierwszy wystąpił zespół The Roop z Litwy, który według fanów Eurowizji ma szansę bić się o podium. Kapela cieszy się ogromną popularnością w swoim kraju i we wtorek zaprezentowała utwór "Discoteque". Uwagę zwrócił przede wszystkim strój lidera grupy. Wokalista zaprezentował się w żółtym komplecie i obcasach, w których świetnie poruszał się po scenie.
Stylizacją zaskoczyła też reprezentantka Rosji Manizha. Wokalistka zaprezentowała się w stroju matrioszki, nawiązującym do jej tadżyckich korzeni. Nie zabrakło nowoczesnego nakrycia głowy, którym zabłysnęła już wcześniej na imprezie otwarcia. W wizualizacjach podczas jej występu mogliśmy zobaczyć tradycyjne rosyjskie obrazy, ikony, ale też rosyjskie kobiety.
Szwecję reprezentował 19-letni Tusse. Wokalista wygrał szwedzkie preselekcje z utworem "Voices", zdobywając największą ilość głosów w historii. Na scenie w Rotterdamie zaprezentował się w satynowym kostiumie, bogato ozdobionym biżuterią. Przy zbliżeniu kamery uwagę zwracały pomalowane na czarno-czerwono paznokcie.
Na Eurowizję do Rotterdamu nie dotarła delegacja Australii. Mimo to we wtorkowy wieczór mogliśmy zobaczyć nagrany wcześniej występ Montaigne. Wokalistka postawiła na futurystyczny, lateksowy strój i tęczową fryzurę.
Show w czasie pierwszego półfinału skradła stylizacja reprezentanta Norwegii. TIX pojawił się przebrany za anioła. Wystąpił w okularach, opasce i długim puchatym płaszczu, do którego doczepione były olbrzymie skrzydła. Na dodatek był skuty łańcuchami.
Na seksowny strój postawiła reprezentantka Cypru, Elena Tsagrinou. W tanecznym utworze artystka zaprezentowała się w skąpym, bogato zdobionym kostiumie, którego nie powstydziłaby się Lady Gaga.