Jak wiemy, Martyna Wojciechowska żyje na walizkach. Podróżuje po całym świecie, nie tylko rekreacyjnie, ale przede wszystkim zawodowo. Gdy niedawno wybrała się na kolejny kraniec świata, otworzyła walizkę i doznała niemałego szoku. Powód? Nieprzyjemny zapach, za który odpowiedzialny jest... jej kot.
Coś nam się wydaje, że koty Martyny Wojciechowskiej nie są fanami jej częstych podróży. Sama dziennikarka także się o tym przekonała, gdy tylko po otwarciu walizki, poczuła smród kociego moczu. Okazuje się, że jeden z kotów Martyny postanowił tuż przed jej wyprawą zostawić po sobie ślad. Reakcja Martyny? Oj, ten dokuczliwy zapach zapamięta na długu.
To jest nie do opisania - mówiła Wojciechowska, wypakowując walizkę.
Gdy jednak już Martyna wypakowała całą walizkę, postanowiła zwrócić się do kotów osobiście. Zadzwoniła do nich przez FaceTime i zapytała wprost:
Który to naszczał do mojej walizki?
No cóż, ciekawe czy sprawca się już znalazł. Fanów dziennikarki sam film bardzo rozbawił i okazało się, że wielokrotnie spotkało ich to samo.
Mam to zawsze po przyjeździe.
Pewnie chciały, żebyś o nich pamiętała na wyjeździe.
To z miłości, bo to zwykła kocia zazdrość. Koty "oznaczyły" swoją pańcię - piszą.
Trochę współczujemy Martynie, ale mamy nadzieję, że ubrania i walizka pachną już pięknie.
DH