W niedzielę 19 marca ruszyła nowa edycja show TVN-u "Big Brother". W tym sezonie jest aż czterech prowadzących. Odcinki na żywo prowadzą Agnieszka Woźniak-Starak i Bartek Jędrzejak. Za to w codziennym paśmie nocnym możemy zobaczyć Małgorzatę Ohme i Filipa Chajzera, który dołączył do obsady dosłownie w dniu premiery pierwszego odcinka.
Dziennikarz zajął miejsce Uli Chincz, która w ostatniej chwili zrezygnowała z prowadzenia programu. "Fakt" dowiedział się, że zażądała za dużo pieniędzy. Jak czytamy, chciała dostawać 500 zł za dzień. A dokładnie za 30 minut na wizji.
Miała dostawać 500 zł za każdy z półgodzinnych nocnych odcinków - zdradza tabloidowi informator.
Biorąc pod uwagę fakt, że odcinki emitowane są od poniedziałku do czwartku oraz w soboty i niedzielę, daje to pokaźną kwotę. Na konto Chincz wpływałoby więc co miesiąc ok. 12 tys. zł, co przez 3 miesiące trwania programu dałoby w sumie prawie 40 tys. zł. Gwiazda TVN jednak uznała, że to za mało, biorąc pod uwagę prestiż programu. Powiedziała o tym produkcji przed samym rozpoczęciem "BB", gdy mieli podpisać umowę.
Uznała, że skoro zainteresowanie „Big Brotherem” jest tak duże, to powinna dostawać przynajmniej trzy razy więcej. Przeholowała. Nie sądziła, że z niej całkowicie zrezygnują - dodało źródło "Faktu".
Najwidoczniej Filip Chajzer jest "tańszy" niż Ula Chincz. Biorąc pod uwagę to, jak się ekscytował prowadząc program na żywo, kiedy to kazał Manueli Michalak z 1. edycji się zaśmiać na życzenie, decyzja Chincz była dla niego wymarzona. Cieszycie się, że doszło do tej zamiany?
AW