Kilka dni temu TVN Style ruszył z wieczornym programem "Dobry wieczór", który reklamowany był jako pieprzniejsze przedłużenie "Dzień dobry TVN". Idea wydawała się ciekawa, ale jak na razie zakończyło się tylko na zapowiedziach. Jeśli już nową produkcję można do czegoś porównać, to prędzej do poranków Kanału Zero. Zresztą i tu, i tam w roli prowadzącej występuje Izabella Krzan, co jest zdecydowanie plusem. Modelka u boku Tomasza Kammela w "Pytaniu na śniadanie" wyrosła na rasową prezenterkę i widać, że programy na żywo to jej żywioł. Po prostu dobrze się jej słucha. Poza nią w rolach gospodarzy występują także Jakob Kosel, Karol Paciorek oraz Katarzyna Węsierska. I tu zaczynają się schody.
Karol Paciorek, choć jest nieco zestresowany i sporo czyta z kartek, przed kamerą radzi sobie całkiem nieźle. Z kolei Katarzyna Węsierska jest tak przezroczysta i znika na tle gości, że równie dobrze mogłoby jej nie być i nikt by tego nie zauważył. Najsłabszym ogniwem jest jednak Jakob Kosel, który powinien pójść na warsztaty z wystąpień publicznych. Były uczestnik "Top model" nie ma nic ciekawego do powiedzenia i co chwilę się zacina, powtarzając jak mantrę dźwięk "yyy". Przez to po paru minutach ma się ochotę przełączyć kanał i nigdy już do niego nie wrócić. Niestety wszyscy odstają od Izabelli Krzan, co jest ewenementem, bo nie pamiętam, by jakakolwiek produkcja miała tylu nietrafionych prowadzących.
Sam scenariusz "Dobry wieczór" też kuleje. Na razie serwuje się nam groch z kapustą. W pierwszym odcinku od wspomnienia o zatrzymaniu Buddy, rozmowy o meczu Polska-Portugalia czy Dniu Nauczyciela, prowadzący doszli do tematu dysproporcji w zarobkach ze względu na płeć. Żaden z tych tematów nie został wyczerpany, a jeszcze w międzyczasie połączono się przez Skype z partnerką Kosela, która - tak jak jej chłopak - nie miała nic ciekawego do powiedzenia, poza tym, że ich dzieci nie śpią i dokazują.
Zdecydowanie lepsze byłoby ograniczenie zagadnień i zrezygnowanie z dziwnych łączeń, bo program z reklamami trwa tylko 40 minut. Mam też nadzieję, że w przyszłości prowadzący się rozkręcą i zbliżą choć trochę do Izy Krzan. Na razie, gdy goście odcinka siedzą przez cały czas w studiu, to nie wiadomo już, kto jest gwiazdą, a kto to prowadzi. Np. zaproszenie charyzmatycznej Aleksandry Kwaśniewskiej na start show to był strzał w dziesiątkę i gdyby ona to prowadziła, byłoby mniej narzekań. A tak mamy, co mamy.
Program jest tak nudny, że jak się w nim nic nie zmieni, śmiem twierdzić, że wraz z końcem jesiennej ramówki wyda ostatnie tchnienie. A szkoda, bo potrzebujemy nocnego talk-show innego niż "Kubą Wojewódzki"...