Monika Brodka w 2004 r. wygrała 3. edycję "Idola", co dało jej przepustkę do muzycznej kariery. Mimo to nie pochwala pomysłu reaktywacji programu, argumentując, że tego typu talent show dają ludziom często niemożliwe do spełnienia nadzieje. Nie jest bowiem możliwe, żeby wszyscy zdolni artyści mieli szansę na zrobienie kariery.
Reaktywacja "Idola"? Po co? Każdy z tych programów to nadprodukcja talentów. I co później robić z tymi ludźmi? W przypadku „Idola”, gdy ja brałam w nim udział, było tak, że to był jeden jedyny program i trochę inne czasy. A teraz tych programów jest ze trzy, cztery, więc w każdym finale takiego programu znajduje się jakieś 10 osób, czyli w sumie 40 osób, którymi trzeba się zająć, rozsądnie, z głową, mieć na nich pomysł, a nie podejść do nich jak do produktów. A niestety, tak się podchodzi do tych ludzi - powiedziała wokalistka w rozmowie z "Super Expressem".
To dosyć zaskakujące podejście, szczególnie w przypadku osoby, której talent show pomógł w rozkręceniu kariery. Nie sądzicie?
WJ