Przyznała, że jest bogata dzięki mężowi, ale broniła się przed zmanipulowanymi wywiadami, kreującymi jej wizerunek jako "pustej". W programie Kuby Wojewódzkiego Sara Boruc miała możliwość zmierzenia się z krytyką, jaka ostatnio na nią spadła.
Sara Mannej , a właściwie od niedawna Boruc, nie ma ostatnio dobrej "prasy". Kiedy w swoim programie "Shopping Queen" powiedziała, że 900 zł na zakup ubrań, to nie jest dużo "pieniążków", spadła na nią fala internetowej krytyki. Ta wypowiedź walnie przyczyniła się do powstania, nie oszukujmy się, stygmatyzującej opinii, że Sara Boruc to próżna żona bogatego piłkarza, spędzająca czas głównie na wydawaniu pieniędzy męża, a wypytywana przez dziennikarzy, nie ma nic mądrego do powiedzenia.
TVN/X-NewsKuba Wojewódzki , w swoim show, dał jej możliwość obrony.
Jest 40. dziennikarzy, czy oni nie mogą ruszyć głową i zadać jakiegoś innego pytania? Mówią, że jestem pusta i odpowiadam ciągle tak samo, tylko że ja dostaję ciągle te same pytania, to co ja mam odpowiedzieć? Jak wszyscy się mnie w kółko pytają o jakieś idiotyczne 900 zł... to jest śmieszne.
Jak wyjdziesz na ulicę, ludzie powiedzą: Sara Mannei... 900 zł. Tak się przykleja łatki - zauważył gospodarz show.
Ja wiem, że to mój mąż doszedł do tego i że ja jestem dzięki niemu zamożna. Jednak to nie jest tak, jak wszyscy mnie odbierają. Naprawdę to doceniam, jestem mu wdzięczna - tłumaczyła. - Mam prośbę do wszystkich pań, które wyliczają ogromne kwoty, jakie wydaję na ciuchy, żeby zadzwoniły do mnie i zapytały, ile coś kosztuje. Kuba, gdyby mój jeden wywiad został puszczony albo wydrukowany w całości, to nigdy nie padłyby słowa, że nie lubię Polski. Ja nigdy czegoś takiego nie powiedziałam.
W ten sposób Sara Boruc nawiązała do kolejnej nieprzyjemnej rzeczy, z jaką jest łączona. W jednym z wywiadów powiedziała, że nie lubi Polski za to, że Polacy mają skłonność do krytykowania i narzekania. W świat jednak poszedł uproszczony przekaz, że Sara Boruc "nie lubi Polski".
Ja nie powiedziałam, że "Nie lubię Polski", powiedziałam, za co nie lubię Polaków - tłumaczyła.TVN/X-News
Kuba Wojewódzki dał się przekonać. Nazwał ją "fajną, bystrą i bezkompromisową". Zapytał, co jest jej celem. Boruc trochę się zaplątała. Zaczęła mówić o ślubie i zamieszaniu wokół niego, o swoim blogu i wreszcie o imprezach, na które - jak się okazało - rzadko chodzą z mężem.
Byłam na dwóch imprezach, i to dlatego, że Artur był zobowiązany na nich być. Nie chodzimy, tak jak ty nie chodzisz - powiedziała do Wojewódzkiego.
Ja nie chodzę, bo mnie strasznie ciężko zachować intymność - odparł gospodarz.
Ja też. Nie mogę na to patrzeć. Nie mogę patrzeć na gwiazdy poubierane w nie swoje rzeczy, pozujące na ściankach. Zarzucają mi, że obnoszę się z drogimi rzeczami, a oni pozują w rzeczach, których nie kupili, pożyczają ze sklepów...
Zamordują cię w tym kraju - wtrącił Wojewódzki.
Dostaję tych propozycji mnóstwo. Mówię: dlaczego pani do mnie dzwoni, skoro ja mam swoje rzeczy, po co mi wasze? Za pożyczenie mam sobie zdjęcie zrobić na ściance i później oddać. A potem przyjdzie normalny człowiek i ma kupić te używane rzeczy? Mnie to brzydzi, to jest obrzydliwe.
To jest polski show-biznes!
Ja ubieram się za pieniądze mojego męża, niech będzie, a oni ubierają się w nieswoje rzeczy, które ktoś wcześniej miał na sobie, to jest fajniejsze... - zawiesiła głos, a Wojewódzki zadumał się.TVN/X-News
alex