Pierwszy finał WOŚP? "Absolutny bałagan". Potem? Pieczone prosię i wiele innych. Tak przez lata zmieniało się studio Owsiaka

15 stycznia 2017, 16:26

Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Pierwszy finał, 25 lat temu, to była całkowita partyzantka. Jeden telefon, jeden faks i jakieś dziwne dekoracje. Ludzie pieniądze przynosili w pudełkach po proszku do prania. Potem było już show z prawdziwego zdarzenia. Oto archiwalne zdjęcia z poprzednich finałów WOŚP.

Pierwszy finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej pomocy odbywał się w 'partyzanckich' warunkach. Pełna prowizorka i spontaniczność. '-17 stopni, wszystko nie stykało. Okazywało się, że kogoś widzimy, ale nie słyszymy. Kamera, która mnie teraz filmuje waży może ze 2 kilogramy, a wtedy ważyła 17 kilo i trzeba było biegać z nią po mieście i robić filmy, a bateria się rozładowywała po 10 minutach' - wspominał Jerzy Owsiak w rozmowie z Gazeta.pl. Screen z Youtube.com/Gazeta.pl

Chociaż zamówiono 100 tysięcy serduszek, szybko ich zabrakło. Pieniądze były zbierane w co się dało: torebki na jabłka, pudełka po proszkach do prania oraz takie, które ludzie sami robili. 'W studiu telewizyjnym absolutny bałagan, jeżeli chodzi o dekoracje. Co było w magazynie, to braliśmy. Cztery kolumny, nie wiem, po co one były, ale stały. Wielkie choinki, wielkie misie, kompletnie z pogranicza fantazji. Jedyne nowoczesne urządzenie to był faks i był jeden telefon, słownie: jeden. Widzowie często zapominają, że 25 lat temu nie było internetu i telefonów komórkowych. Były wielkie, ogromne cegły, w związku z tym łączność z narodem była prawie że face to face. Ktoś wpadał o godzinie 20 do studia i mówił: jadę z Kielc, z Krakowa, tu w plecaku mam pełno pieniędzy. Screen z Youtube.com/Gazeta.pl