Donya al-Nahi urodziła się w Szkocji, ale zakochała się w Irakijczyku i z własnej woli przeszła na islam. Małżeństwu urodziła się córka i trzech synów. Jest autorką książek "Bohaterka pustyni" oraz "Oddaj mi moje dzieci". Tytuły są aż nadto wymowne - to przejmujące opowieści o europejskich matkach za wszelką cenę próbujących odzyskać swoje dzieci, dla których ich muzułmańscy ojcowie przeznaczyli przyszłość w swoich krajach. Donya al-Nahi wydatnie im w tym pomaga.
Facebook.com
Scenariusz zwykle jest podobny. Europejka zakochuje się w muzułmaninie, często biorą ślub, układają sobie życie na Zachodzie. Pojawia się dziecko. Wszystko wskazuje na to, że muzułmański mąż zaakceptował kulturę zachodnią i dobrze się w niej czuje. W pewnym momencie jednak ojciec zabiera dziecko do swojego kraju i oddaje pod opiekę swojej matki lub sióstr. Naturalna matka ma związane ręce i na ogół ograniczony dostęp do dziecka. Tak było też w przypadku Adriany Wanat. Mieszkająca w Oxfordzie Polka przez 8 lat była związana z Turkiem. Mają syna Kubusia (po turecku Kubilay). Kiedy rozstali się w 2012 roku, syn został z matką, ojciec jednak zachował prawo widzeń.
Sąd jednak nie wziął pod uwagę zastrzeżeń matki. W dodatku jako rekompensatę za opuszczone przez ojca widzenia, umożliwił ojcu aż czterodniowy kontakt z ojcem. To był początek kłopotów Adriany Wanat i dramatu 6-letniego Kubusia.
Facebook.com
Ojciec wykorzystał ten czas na uprowadzenie syna.
Policja, której zrozpaczona matka zgłosiła porwanie, nie mogła zbyt wiele zrobić.
Dwa lata w przypadku kilkuletniego dziecka, to całą wieczność. Tymczasem Kuba był już ze swoim ojcem w Turcji. Uprowadzenie odbyło się 3 września tego roku, czyli ostatniego dnia widzenia, jakie sąd wyznaczył ojcu Kuby. Matka, chcąc odzyskać synka, zwróciła się o pomoc do Donyi al-Nahi. Odbicie chłopca odbyło się jak w scenariuszu filmu akcji.
Facebook.com
W grudniu obie kobiety - Donya al-Nahi i Adriana Wanat - udały się samolotem do Stambułu. Znały adres szkoły, do której chodził Kuba. Dziecko codziennie było odprowadzane do samej bramy szkolnej przez ojca, więc odbicie na ulicy nie wchodziło w grę. Postanowiły wejść zatem do szkoły, jednak zostały zatrzymane przez personel placówki, który zaproponował albo wezwanie ojca, albo policji.
Nie była to ciekawa perspektywa, ponieważ oznaczała ona, że nawet jeżeli Wanat odzyska syna, będzie musiała z nim zostać w Turcji. Tymczasem wszyscy znaleźli się na posterunku. Tam przydała się zimna krew Donyi.
Pół godziny później "Bond w spódnicy" spotkał się z uciekinierami i cała trójka udała się na lotnisko. Portal Gazeta.pl informuje, że personel British Airways powitał Donyę al-Nahi jak celebrytkę. Szczęśliwa mama zamieściła na Facebooku zdjęcie z synem, pod którym napisała:
Facebook.com
Adriana Wanat nie była pierwszą Polką, której Donya al-Nahi pomogła odzyskać uprowadzone dziecko. W 2009 roku Aleksandra bierze ślub z Egipcjaninem, Mustafą Abou-el-Ella, którego poznała w angielskim Slough, niedaleko Londynu. Mustafa pomógł Aleksandrze przy rozwodzie z poprzednim mężem, z którym Polka miała córkę Oliwię. Mieszana etnicznie para zamieszkała razem, wcześniej jednak Polka musiała przejść na islam, ponieważ bez tego niemożliwy był ślub. Trzy miesiące później urodziło im się dziecko - córka Mona. Aleksandra Aobu-el-Ella dopiero po ślubie poleciała po raz pierwszy do Egiptu, co otworzyło jej nieco szerzej oczy na różnice kulturowe.
Problemy pojawiły się, kiedy razem z nimi w Anglii zamieszkał brat męża. Aleksandra wspomina tamten okres jako koszmar.
Odpowiedź nie była trudna do przewidzenia. Mustafa, opuszczając swoją żonę, zabrał ze sobą ich córeczkę, Monę.
Córka została uprowadzona potajemnie. Kiedy Aleksandra Abou-el-Ella zorientowała się, po mężu i córce nie było śladu.
To właśnie Donya al-Nahi, "Bond w spódnicy", w spektakularny sposób odbiła porwaną Monę. Tempo akcji było jak w dobrym filmie sensacyjnym.
East News
Prawo brytyjskie jest bezsilne w Egipcie, a Egipt uważał Monę za swoją obywatelkę. Zdesperowana matka porusza niebo i ziemię. W końcu poznaje Donyę al-Nahi, którą brytyjska prasa nazywa "Jane Bond". Dzięki pieniądzom zebranym przez przyjaciół i skrzykniętych przez internet darczyńców, obie kobiety wyjeżdżają do Egiptu. Wcześniej Donyi udało się ustalić adres zamieszkania oraz przedszkola do którego chodziła mała Mona. Tym razem porwanie dziewczynki nastąpiło na ulicy. Aleksandra Abou-el-Ella zobaczyła córkę, którą do przedszkola prowadziła za rękę jej egipska ciocia. To był ten moment.
Matka dziewczynki miała na sobie nikab - rodzaj chusty, którą pobożne muzułmanki szczelnie owijają głowę, pozostawiając jedynie odkryte oczy. Aleksandra Abou-el-Ella z córką podbiegły do samochodu w którym czekała już niezrównana Donya al-Nahi. Wszystkie trzy natychmiast oddaliły się z miejsca zdarzenia. Jednak wywiezienie Mony wymagało od Donyi niemałej zręczności. Żeby Mona mogła wyjechać na paszport starszej córki Aleksandry - Oliwii - Donya musiała przekupić urzędników na lotnisku. Kiedy cytowany portal zapytał ją, dlaczego pomogła polskiej matce odzyskać córeczkę, odpowiedziała: