Znana pisarka kabaretowa i felietonistka wywołała medialną burzę. W programie "Uwaga" wyznała, że dokonała dwóch aborcji. Zaznaczyła też, że zupełnie nie żałuje tych decyzji.
Czubaszek stwierdziła też, że lepiej żyje jej się bez dzieci, bo nigdy nie czuła instynktu macierzyńskiego. Otwarcie popiera aborcję, która według niej nie wiąże się z żadnymi przykrymi konsekwencjami ani dla psychiki, ani dla ciała kobiety.
Ciekawy zbieg okoliczności sprawił, że Maria Czubaszek zaczęła otwarcie i bez ogródek wyrażać kontrowersyjne zdanie w tej kwestii w momencie, w którym na półce każdej księgarni można już było znaleźć jej książkę. Stworzony wspólnie z Arturem Andrusem wywiad-rzeka dotyka intymnych spraw pisarki. Czytelnik ciekawy tego, co jeszcze o aborcji pisze Czubaszek, będzie jednak zawiedziony - w książce nie ma o nich ani słowa.
Wywołany przez Czubaszek skandal po części wykorzystała także Krystyna Mazurówna. Tuż przed debiutem w roli jurorki "Got to dance. Tylko taniec" tancerka wyraziła swój podziw dla odwagi Czubaszek i sama przyznała, że usuwała ciąże. Stwierdziła wręcz, że był to powszechny proceder.
Wywiad Mazurówny nie odbił się w mediach takim echem jak wypowiedzi Czubaszek, jednak 73-letnia tancerka na pewno zyskała na tym pewien rozgłos. A to niewątpliwie przełożyło się na oglądalność programu.
Katie Price, znana także pod pseudonimem Jordan, wykorzystuje swoje silikonowe atuty do promocji wielu artykułów. Jej prawie nagie, olbrzymie piersi towarzyszyły już kampaniom promocyjnym agencji modelek, perfum i butiku, który sprzedaje produkty marki stworzonej przez Price.
Największym skandalem w karierze Jordan była jednak zapowiedź... transmisji na żywo z jej pierwszego porodu w 2002 roku. Relacja miała być dostępna w internecie, oczywiście nie za darmo. Podobno menedżerowie modelki prowadzili nawet rozmowy z firmą Endemol, producentem "Big Brothera", na temat sprzedania praw telewizyjnych do porodu. Skrócony i poddany obróbce materiał miał się również ukazać na kasecie wideo.
Zapowiedzi Jordan wywołały falę niesłychanie ostrej krytyki praktycznie ze wszystkich stron. Modelka po cichu wycofała się z tego "rewolucyjnego" pomysłu.
Sacha Baron Cohen, amerykański komik i aktor, to mistrz prowokacji. Wykreowane przez niego postacie żyją własnym życiem - a w zasadzie to Cohen żyje życiem swoich bohaterów. Gdy kręci lub promuje jakiś film, wszędzie pojawia się w odpowiedniej charakteryzacji. Był już Alim G i Boratem. Wykreował także postać Bruno.
Ostatnie wcielenie Sachy to Generał Aladeen, główny bohater filmu "Dyktator." Obraz oparty jest na wątkach z życia Saddama Husseina. Cohen, mimo że nie był mile widziany na ostatniej ceremonii rozdania Oscarów, i tak pojawił się na czerwonym dywanie. W stroju brodatego Aladeena rozsypywał "prochy" Kim Dzong Ila, rzekomo wypełniając "ostatnią wolę" zmarłego przywódcy Korei Północnej.
Zdjęcia z tej prowokacji obiegły cały świat. Cohen może liczyć na kasowy sukces "Dyktatora."
Doda i skandal. Te dwa słowa już od dawna idą w parze. Premiera ostatniej płyty Dody pod tytułem "Siedem pokus głównych" też stała się okazją do wywołania małej afery. Najpierw mediami wstrząsnęła informacja, że wydawnictwo będzie miało siedem różnych okładek. I to jakich! Na jednej z nich Doda przedstawiona jest jako nagi hermafrodyta, na innych ma zaszyte oczy lub jest pół-człowiekiem, pół-psem.
Kontrowersyjne okładki to jednak nic w porównaniu z imprezą, jaką Doda zorganizowała 11 listopada z okazji premiery teledysku "XXX." W warszawskim klubie Platinum, wynajętym specjalnie na tę okazję, pojawiła się wanna pełna mleka, w której pluskały się... dwie nagie kobiety.
Prowokacyjne promowanie płyty nie okazało się jednak bardzo skuteczne. Krążek "Siedem pokus głównych" sprzedawał się dużo gorzej niż poprzednie płyty Dody.
Niewątpliwie największy marketingowy skandal ostatnich lat wiąże się z wydaniem albumu Lany Del Rey - "Born to die."
Dwudziestosześcioletnia Amerykanka zrobiła niesłychaną karierę w sieci. Internautów urzekła historia o tym, jak osiemnastoletnia Lana przyjeżdżając do Nowego Jorku na studia, zaczęła stawiać swoje pierwsze muzyczne kroki. Choć inspirację czerpała z twórczości Elvisa Presleya i Kurta Cobaina, nie zyskała zbytniej popularności. Jej debiutancka płyta nie przebiła się do głównego obiegu i prócz przyjaciół Lany, mało kto wiedział o istnieniu jej piosenek. Sytuacja finansowa zmusiła dziewczynę do zamieszkania w przyczepie kempingowej i zarabiania na życie pracą w schronisku dla bezdomnych.
W 2010 roku okazało się, że Lana nie zrezygnowała z marzeń. Rozpoczęła karierę na nowo. Zmieniła swój styl na bardziej retro i wrzuca na YouTube kawałek pod tytułem "Video Games". Utwór z dnia na dzień staje się przebojem. Miliony ludzi niecierpliwie wyczekują premiery pełnego krążka, który zaraz po wydaniu staje się bestsellerem w 14 krajach.
Problem w tym, że to wszystko mistyfikacja. "Lana" nie jest nawet prawdziwym imieniem wokalistki. W rzeczywistości nazywa się Lizzy Grant i jest córką milionera Boba Granta, który dorobił się na sprzedaży domen internetowych. Nigdy nie mieszkała w przyczepie i nie pracowała w żadnym schronisku. To prawda - nagrywała wcześniej piosenki - ale raczej ciężko nazwać je mianem inspirowanych Kurtem Cobainem.
Menedżerowie Lany starali się zatuszować całą sprawę odkrytą przez internautów. Lawina jednak ruszyła. Kiedy ktoś wyszperał jeszcze zdjęcia Lany sprzed kilku lat i na jaw wyszło, że znacznie powiększyła sobie usta, wokalistka musiała przyznać, że jej historia została sfabrykowana przez marketingowców.
Lana Del Rey straciła wielu dotychczasowych fanów, ale w mediach zrobiło się o niej jeszcze głośniej. Skandal, który wypłynął przypadkowo, zrobił z niej jeszcze większą gwiazdę.