• Link został skopiowany

Hubert Urbański: Chorobliwie się zakochałem. Byłem ślepy. A wcześniej: Czuję się wpasowany jak ostatni kawałek puzzla, którego brakowało do całości

Hubert Urbański udzielił szokującego i bardzo obnażającego wywiadu w "Newsweeku", w którym opowiedział o braku propozycji pracy i lawinie nieszczęść, jaka na niego spadła: stracie pracy, śmierci ojca i rozwodzie. Jednocześnie narzekał na nadmierne zainteresowanie tabloidów i serwisów plotkarskich swoją osobą (tak, Plotek.pl też tam się pojawia). Zastanawiamy się, gdzie tu konsekwencja?
Hubert Urbański. Hubert Urbański. Newsweek

Narzeka na brak pracy

Hubert Urbański zaczął wywiad od bezpiecznego tematu, jakim jest praca. Problem w tym, że tej pracy teraz nie ma. Prezenter znalazł się niewątpliwie na zakręcie i narzeka na brak propozycji zawodowych. Stwierdził wręcz, że czuje się jak "bateria".

Nie wypracowałem sobie mocnej pozycji w zawodzie. Powinienem mieć większą kontrolę nad tym, co się dzieje w moim życiu zawodowym. Ludzie, którzy pracują tak jak ja, są po prostu bateriami do kolejnych programów. To jest jak z elektronicznymi gadżetami, na rynku pojawiają się coraz to nowsze i trzeba do nich włożyć baterię - wyznał w "Newsweeku".

Dziennikarz żałuje, że nie pokierował swoją karierą bardziej świadomie.

O wiele mądrzej jednak robią Ci, którzy oprócz tego, że są prezenterami, mają swoje autorskie programy. Bo wtedy przestanie się być baterią, elementem wymienialnym, a staje się elementem zasadniczym. Jak program jest firmowany twoim nazwiskiem, to nie można cię wymienić. Rację mają też koledzy, którzy pracują w telewizji, a poza tym prowadzą szkolenia albo otwierają restauracje. Ja tego nie zrobiłem i nie wiem, czy uda mi się ten błąd naprawić - dodaje.

Urbańskiemu marzy się powrót w wielkim stylu, jak za czasów "Milionerów".

Tęsknię za byciem w pracy. Za robieniem rzeczy, które umiem robić.  (...). Nie mam na  myśli pieniędzy, tylko że znowu trafi się coś takiego jak "Milionerzy". To był naprawdę fantastyczny format. Świetnie wymyślony, świetnie robiony, miał dobre wyniki. To była taka telewizja, którą zawsze chciałbym robić - chwalił.

Hubert Urbański, Milionerzy, 2002Kapif

W wywiadzie narzeka nie tylko na brak pracy, ale w ogóle na kondycję polskiego show-biznesu, który nie jest dla niego wyzwaniem:

Stacje nie robią niczego nowego i spektakularnego.

Urbański wyznał, że nie pamięta nawet, kto wygrał program, który sam prowadził.

To było kilka tygodni po śmierci ojca, kończyliśmy "Bitwę na głosy". Ale szczerze mówiąc, nawet nie pamiętam, kto wygrał. Tak to już jest w takich programach. Ktoś wygrywa, obiecuje się mu, że się z niego zrobi drugiego Eltona Johna, a potem nikt nawet nie pamięta, jak on się nazywał.

Czy to się nie nazywa przypadkiem podcinaniem gałęzi, na której się siedzi?

Hubert Urbański
Hubert Urbański KAPIF

Krytyka Perfekcyjnej Pani Domu

Urbański, zresztą słusznie, zauważa, że publiczne medialne narzekanie nie przysporzy mu raczej nowych propozycji.

Coraz więcej jest programów, w których nie ma co lepiej zrobić, bo w ogóle niewiele trzeba umieć. Wiem, że to, co mówię, nie jest najlepszym listem motywacyjnym dla ewentualnego pracodawcy, ale takie właśnie mam odczucie.

Dostaje się nawet "Perfekcyjnej Pani Domu".

Nie chciałbym być gościem, który chodzi po mieszkaniu w białych rękawiczkach i sprawdza, czy półki są z kurzy wytarte. Z całym szacunkiem dla babki, która to prowadzi, bo bardzo dobrze to robi. Ale to żałosne, ze taki program, w ogóle jest, że jakieś kobiety muszą stawać na wyścigi, która lepiej wysprząta chałupę. Rany boskie, jakie to seksistowskie - krytykuje.

Małgorzata Rozenek, Perfekcyjna Pani DomuWBF

Przyznaje się jednak, że chałturzy po to, by móc zapłacić alimenty.

Cały czas, o dziwo, robię [chałtury]. Mimo że od 11 miesięcy nie ma mnie w telewizorze. Robię i dzięki temu jakoś funkcjonuję. Utrzymuję młodsze dzieci, płacę alimenty - wyznaje szczerze.

48-latek szuka własnej drogi dla siebie. Ale czy publiczne dywagacje na łamach "Newsweeku" są na pewno dla tego dobrym miejscem?

Julia Chmielnik, Hubert UrbańskiKapif

A jak było wcześniej? Kiedy Urbańskiemu wiodło się lepiej, był dumny ze swojej medialności. Kiedy był jeszcze mężem Julii Chmielnik, żartował nawet, że właśnie w ten sposób poderwał swoją byłą już żonę:.

Pewnie próbowałem być dowcipny i powiedziałem coś w tym rodzaju: "Cześć, jestem redaktorem z telewizji, w czym mnie widziałaś?" (śmiech) - mówił w Gala.pl.

Chętnie chwalił się swoimi osiągnięciami.

Ja z kolei w grudniu 2010 zakończyłem pięcioletni kontrakt z bankiem Millennium, który jest bankiem portugalskim. Tak się składa, że wszystkie reklamy tego banku kręciliśmy w Portugalii, w związku z tym kilka razy do roku tam jeździłem. Zawsze wykorzystywałem ten czas, żeby zostać dłużej i w ten sposób poznawałem Portugalię kawałek po kawałku. Kiedy spotkałem Julię, okazało się, że to nasz wspólny mianownik -  dodał w tym samym wywiadzie.
Rozwód Huberta Urbańskiego Rozwód Huberta Urbańskiego Kapif

"Chorobliwie sie zakochałem"

Hubert Urbański szczerze opowiedział też o swoim rozwodzie. Wyznał, że po śmierci ojca, musiał sobie sam radzić z problemami (Urbański: Kilka tygodni po śmierci ojca usłyszałem od żony, że mam sobie z tym wszystkim radzić sam). A nawet, że w Julii Chmielnik dostrzegł... Hannibala Lectera (Urbański o żonie: Zobaczyłem w niej Hannibala Lectera, a przed ołtarzem przyrzekała, że będzie ze mną na dobre i na złe). Urbański sam czuł, że trochę się zagalopował we wcześniejszych wywiadach, w których chętnie opowiadał o swojej miłości. Dlatego teraz wiesza psy na byłej żonie?!

Co mogę powiedzieć na swoje usprawiedliwienie? Chyba tylko, że się chorobliwie zakochałem. I znowu banał: miłość jest ślepa. Byłem ślepy, ale na własne życzenie, nikt mnie nie oszukał. Kiedy poznałem moją byłą żonę, byłem wiele lat po rozwodzie, dzieci dorastały, żyłem sam. I kiedy myślałem, że jest dobrze tak, jak jest, nagle się zakochałem. Nigdy nie byłem religijny, ale kiedy moja była żona poprosiła o ślub kościelny, ku zdumieniu wszystkich, którzy mnie znali, powiedziałem "tak". I ożeniłem się z kobietą, która przed ołtarzem przyrzekała, że będzie ze mną na dobre i na złe, a w najtrudniejszy chyba momencie mojego życia powiedziała: "Mam tego dosyć, radź sobie sam".

Hubert Urbański, Julia ChmielnikKapif

A jak było wcześniej? Hubert Urbański w superlatywach opisywał swój związek z Julią Chmielnik, a nawet porównywał się do puzzla.

Jak poznałem Julię, wszystko wydarzyło się samoistnie, nie była to kwestia żadnego wyboru czy kalkulacji. Po prostu wyszedłem ze stanu, w którym było mi dobrze, bo tak mocno mnie ciągnęło do bycia z Julią. Oczywiście są takie momenty, że potrzebuję samotności w tym związku, ale one nie są ani bardzo silne, ani długie. Odkąd jestem z Julią, a jeszcze odkąd pojawiła się Stefka, czuję się tak na miejscu, tak wpasowany jak ostatni kawałek puzzla, którego brakowało do całości. Ja się z tym tak kompatybilnie czuję, z byciem z Julią, ze Stefką, że się nawet nad tym nie zastanawiam. To jest mój świat. Nie szukam innego, bo to jest to właściwe miejsce, gdzie czuję się najlepiej kompleksowo, od rana do wieczora - opisywał swój stan we wspólnym wywiadzie z Julią Chmielnik w Gala.pl. w 2011 roku.

Zachwalał też stan zakochania:

Na pewno. Ale ja myślę, że my się cały czas poznajemy. Brzmi to banalnie, ale naprawdę tak jest. W ogóle jak się jest zakochanym, jak się żyje z kobietą, z którą chce się być razem, to nagle te wszystkie komunały, które słyszało się od innych, stają się prawdą, jak np. to, że ludzie się poznają, poznają i poznają. Jakkolwiek to brzmi naiwnie, to tak jest.

Przyznawał się też, że miłość wymaga wyrzeczeń.

Wierność jest trudna, nawet gdy kochasz. Bo zawsze może pojawić się inna kobieta, inne uczucie. Trzeba być czujnym, ale warto - mówił w wywiadzie dla "Twojego Stylu".
Hubert Urbański i Julia Chmielnik. Hubert Urbański i Julia Chmielnik. KAPIF

Bycie samemu

Urbański wyznał, że przez związek z Chmielnik poniekąd zatracił siebie:

Nigdy nie byłem religijny, ale kiedy moja była żona poprosiła o ślub kościelny, ku zdumieniu wszystkich, którzy mnie znali, powiedziałem "tak". I ożeniłem się z kobietą, która przed ołtarzem przyrzekała, że będzie ze mną na dobre i na złe, a w najtrudniejszy chyba momencie mojego życia powiedziała: "Mam tego dosyć, radź sobie sam".

Wcześniej związek z Chmielnik przedstawiał w nieco innym świetle.

To fakt. Więc mieszkałem sam, nie miałem żadnych planów na związek. W ciągu tych lat jakoś się ustabilizowałem, żyłem swoim życiem i było mi z tym dobrze. Kiedy poznałem Julię, to wcale nie pojawił mi się w głowie od początku plan działania. Po prostu bardzo mi się spodobała, a wszystko to, co działo się później, następowało stopniowo, bez żadnego planu, bez żadnej agendy - mówił w Gala.pl.

Hubert Urbański, Julia ChmielnikKapif

Hubert Urbański Hubert Urbański Kapif

Walka o dzieci

Co gorsza, Hubert Urbański odsłonił w wywiadzie dla "Newsweeka" kulisy walki o dzieci. Twierdzi, że Julia Chmielnik wyprowadziła się z domu i zabrała ze sobą dzieci. Dla niego był to impuls do walki:

Wtedy zrozumiałem, że jeśli dam sobie zabrać to, co jest dla mnie najcenniejsze, to mój świat zniknie. Znikną moje dzieci, zniknę ja jako człowiek, nie będę mógł sobie spojrzeć w twarz. To był krytyczny moment zrozumiałem, że muszę walczyć - mówił.

Urbański dzieli się nawet z czytelnikami tygodnika szczegółami bojów o dzieci:

Wywalczyłem, że mogę spotykać się córkami co drugie popołudnie, do wieczora, spędzamy też razem co drugi weekend. A punkt wyjścia był taki, że w ogóle nie będę miał z nimi kontaktu. Żyjemy w kraju,w  którym kobiecie wystarczy powiedzieć przed wymiarem sprawiedliwości, że "jestem matką" i dzieci zostają przy niej. A jak facet powie "jestem ojcem", usłyszy "i co z tego". Ja z tego powodu nie dostałem szansy na opiekę naprzemienną nad córkami. A przecież niewielu jest ojców, którzy wiedzą, ile mleka pije jedno dziecko i co je drugie na kolację. I czym obie posmarować, jak je coś ugryzie.

Dziennikarz twierdzi, że tak samo zajmował się córkami, jak jego żona.

Dzieliliśmy się z byłą żoną wszystkimi obowiązkami, po połowie. Odprowadzałem do przedszkola, czytałem wieczorem bajki, usypiałem. W nocy wstawałem, dawałem im lekarstwa. Umiem, lubię i chcę to robić. I nagle musiałem udowadniać, że nie jestem wielbłądem - argumentował.

Hubert Urbański, Julia ChmielnikKapif

Tymczasem kiedy Urbańscy byli jeszcze małżeństwem, opieka na dziećmi jawiła się parze jako sielanka. Padały nawet poetyckie zwroty o "kosmosie emocji".

JULIA: Kosmos emocji. Stefka jest niesamowicie silnym elementem w naszym życiu, bardzo pozytywnym, ciągle się nią zachwycamy. W ciągu dnia jesteśmy z nią i jest cudownie, a potem jak Stefka idzie spać, to my się zachwycamy tym, co wydarzyło się z nią fajnego, co powiedziała, co zrobiła - mówiła żona Urbańskiego w Gala.pl.
HUBERT: Na przykład wyciąga z szuflady rajtuzy, wymyśla, że założy je sobie na głowę, przychodzi do nas i czeka na naszą reakcję. Czeka, bo wie, ma świadomość, że zrobiła żarcik, patrzcie żarcik! Czasami leżymy wieczorem w łóżku, zasypiamy i nagle, któreś z nas wzdycha: "Stefka. (śmiech). Nooo...", to drugie z nas zawsze wie, o co chodzi, do czego się to westchnienie odwołuje, co Stefa zrobiła wzruszającego w ciągu tego dnia - dodał Hubert.
Hubert Urbańskim, Bitwa na głosy III. Hubert Urbańskim, Bitwa na głosy III. Kapif

Pranie brudów

Najpierw chwalił się swoim szczęściem w wywiadach, teraz obnaża kulisy rozwodu i walki o dzieci w "Newsweeku". Mimo tego Urbański ma żal do tabloidów i portali plotkarskich, że piszą o jego życiu.

Na terapię chodziłem, pomogła mi. Ale jak czytam te wszystkie pudelki i plotki, to czuję wściekłość. Próbuję ją racjonalizować, tłumaczę sobie, że taki jest mechanizm działania tabloidów: piszą  coś, ktoś inny to powtarza, a ludzie potem komentują. Siadają do komputera i srają, rzygają, plują i robią inne okropne rzeczy, żeby cię sponiewierać i zmieszać z błotem. Ciebie i setki innych osób. Dlaczego to robią? Bo mogą. Bo są anonimowi. Tak samo jak ci anonimowi ludzie, którzy siadają do jakiejś gry komputerowej i rozpieprzają całe wsie, rozstrzeliwują starców, kobiety i dzieci. Do czwartej nad ranem pacyfikują wsie, a potem  wiozą dziecko do przedszkola, idą do pracy i mówią "Tak, panie prezesie, bardzo mi miło'" - powiedział w "Newsweeku".

Urbańskiemu trudno jest znaleźć dla takiego zachowania wytłumaczenie:

Nikt nie ma takiej grubej skóry, żeby go nie ruszało, gdy ktoś robi z jego życia igrzyska. (...) Myślę, że największymi ofiarami tego systemu nie jesteśmy my, opisywani przez tabloidy, tylko ludzie czytający te wszystkie pierdoły.
Hubert Urbański Hubert Urbański Kapif

Śmierć ojca

Urbański bardzo przeżył śmierć ojca.

Mój tata miał raka prostaty, który został szybko zdiagnozowany, naświetlony i wyleczony. Potem okazało się, że rozwinął się u niego rak płuc. Nie dało się go operować, zjadał tatę z miesiąca na miesiąc. Do tego doszedł jeszcze rak jelita i choroba postępowała błyskawicznie. A ja akurat uskuteczniałem wtedy w telewizyjnej dwójce "Bitwę na głosy" - wyznał.

W "Newsweeku" wyznał, że trudno jest mu jest się pogodzić z tym, że nie był przy jego śmierci.

Tak bardzo chciałem przy nim być. Ojciec pochodził z wiejskiej rodziny, w której jak ktoś umierał, to wszyscy przy nim byli.

Wcześniej para też opowiadała o swoim życiu rodzinnym.

W niedzielę dziadek przy obiedzie opowiadał dowcip, a bardzo dobrze je opowiada, myśmy się zaśmiali jakoś tak mizernie, a Stefka, jak już padła puenta, wybuchła głośnym śmiechem - mówiła Chmielnik w Gala.pl.

Urbański twierdzi, że fala nieszczęść, jaka na niego spadła, wzmocniła go.

Naprawdę jest tak, że co Cię nie zabije, to Cię wzmocni. Musisz pojechać do matki i powiedzieć, że jej maż umarł (...) Myślisz, że to jest nie do przejścia. A potem przechodzisz i jesteś mocniejszy o to, co przeżyłeś.

Myślicie, że po tym wywiadzie Urbański znajdzie jeszcze dobrze płatną pracę w telewizji?

Więcej o: