Weekendowy maraton programów talent show rozpoczął piątkowy finał "Got to dance". Na scenie pojawiła się siódemka finalistów i każdy z nich dał z siebie absolutnie wszystko.
Jako pierwszy na parkiecie Polsatu zatańczył dziecięcy zespół "Lollipops".
Wtórował mu Alan Andersz:
Następnie przyszła kolej na taneczne popisy grup "Takt Tadek Chełm" i "Top Toys". Ten drugi zespół usłyszał nie lada komplement z ust Krystyny Mazurówny:
Najbardziej zachwycił jednak jurorów Dawid Ignaczak.
Choć pewne elementy jego choreografii niezbyt spodobały się Malitowskiemu i Mazurównie, oboje zgodnie stwierdzili, że ten chłopak powinien wygrać show.
Talent Dawida został doceniony również przez telewidzów. Ignaczak dostał się do ścisłego finału, gdzie o zwycięstwo walczył już tylko z grupą "Top toys". Ku swojemu wielkiemu zdziwieniu, to właśnie skromny tancerz zdobył najwięcej głosów i to on zatriumfował w 1. edycji programu "Got to dance"!
Choć finał "Bitwy" odbył się już tydzień temu, producenci show przygotowali niespodziankę dla widzów. Odcinek specjalny programu poświęcono zwycięskiej drużynie pod wodzą Kamila Bednarka. Tym razem nikt nie odpadł, za to wszyscy doskonale się bawili - oczywiście w rytmie reggae. Wraz z zespołem Bednarka na scenie pojawili się m.in. Halina Mlynkova, Gutek i Beata Kozidrak.
Nie obyło się jednak bez głosowania widzów. Tym razem mieliśmy okazję wybrać najlepszy utwór w wykonaniu drużyny z Brzegu. Wygrała piosenka "Anioły".
Kolejny odcinek "X-Factor" na żywo zdominowany został przez muzykę filmową. Uczestnicy mieli zaśpiewać największe hity z soundtracków do popularnych produkcji. Na rozgrzewkę wszyscy walczący o główną nagrodę w show wspólnie wykonali przebój "It's raining men". Jurorzy byli zachwyceni.
Potem przyszedł czas na piosenki konkursowe. Tatianie, Czesławowi i Kubie bardzo spodobał się zespół "The Chance", który wykonał hit z repertuaru Cher, "The Shoop Shoop Song".
Nie wszyscy uczestnicy mogli jednak liczyć na tak miłe słowa. Zawiódł dotychczasowy faworyt, Dawid Podsiadło. Jego wykonanie przeboju z "Pulp Fiction" nie spodobało się Mozilowi.
Dostało się też Ewelinie Lisowskiej za "Bring me to life" Evanescence:
Za najgorszy występ wieczoru uznano jednak wokalne popisy zespołu "Soul City", którym opiekuje się Czesław. Piosenka "I'll be there for you" z kultowego serialu "Przyjaciele" w wykonaniu grupy nie powaliła jurorów.
Ostatecznie najmniej głosów widzów otrzymał zespół "The Chance" oraz Joanna Kwaśnik. Wokalistka wywołała ogromne emocje u jurorów.
Tatiana Okupnik również nie szczędziła dziewczynie komplementów, jednak w decydującym momencie postawiła na grupę Czesława Mozila. W ten oto sposób Kwaśnik odpadła z dalszej rywalizacji.
Trzeba przyznać, że wielki finał muzycznego show Polsatu obfitował w emocje. Do walki o główną nagrodę stanęło 10 finalistów. Każdy z nich zapewnił widzom zupełnie różne muzyczne doznania. Myli się jednak ten, kto myśli, że ostatni odcinek "Must be the music" był spektaklem uprzejmości i komplementów. Jeden z finalistów, raper "Biały", musiał się zmierzyć z miażdżącą krytyką po swoim występie, w trakcie którego na wielkim telebimie wyświetlano twarz jego matki.
Na szczęście tuż po nieudanym występie rapera swoje 5 minut na scenie miała grupa "Chłopcy kontra Basia". Muzycy nie zawiedli!
Trzeba przyznać, że poziom finalistów był naprawdę wysoki. Zachwycili Kasia Moś oraz zespoły: "Pocket Size Sun" i "Lemon". Po występie tego ostatniego jurorzy nie szczędzili komplementów:
Kiedy na scenie zaprezentowali się już wszyscy finaliści, nadeszła pora na słynne "liczenie głosów". W tym czasie widzów show zabawiała sama Edyta Górniak, która wykonała piosenkę "Nie zapomnij" ze swojej nowej płyty. Diwa powiedziała też kilka słów na temat swoich faworytów w programie:
Jednak po ogłoszeniu werdyktu widzów okazało się, że faworyci Górniak musieli obejść się smakiem. Najwięcej SMS-ów otrzymała grupa "Lemon" i to właśnie ten zespół został zwycięzcą III edycji show, zgarniając przy okazji 100 tysięcy złotych.