To okrutne, kiedy płyta artysty ląduje w koszu z przecenami i tarza się w towarzystwie składanek z piosenkami sprzed dekady. Jak okazuje się, problem dotyka większych i mniejszych gwiazd. W kilku przypadkach nawet zaskoczyliśmy się. Zobacz, kto na sprzedaży płyt za wiele nie zarobi i zagłosuj w naszej sondzie.
Ranking zaczynamy od Marysi Sadowskiej. Szkoda, że artystka, w której drzemią ogromne pokłady potencjału i możliwości trafia na półki z wyprzedażą obok takich "hitów" jak Ivan & Delfin. Jej ostatnia płyta "Spis Treści", która nazwana jest jako pierwsza w całości autorska, kosztuje 11,99 złotych. To najniżej wycenione jej wydanie. Droższa jest nawet płyta z kolędami.
Wraz z upływem lat skały się kruszą... Przynajmniej tak jest w przypadku Kayah i jej płyty "Skała". Album, który miał powtórzyć sukces "Kamienia" wypadł z rankingów i jedynym ratunkiem dla poprawienia formy sprzedaży jest... wyprzedaż. Wszyscy fani Kasi Szczot jeśli jeszcze nie mają "Skały" to mogą ją mieć za prawie darmo - 11,90 złotych.
Schodzimy do poziomu "-10", a tam na powitanie Irena Jarocka z płytą "Małe rzeczy". Najwyraźniej muzyka latynoska połączona z popowym graniem po polsku nie ma wystarczającego grona fanów w kraju. Nawet odświeżone "Odpływają kawiarenki" nie pomogły. Cena: 9,99 złotych.
Borys Szyc chciał zostać wokalistą i nagrał płytę "Feelin' Good". Powtórzenie pomysłów Cezarego Pazury i Michała Żebrowskiego nie udało się. Pamięć o płycie zaginęła. Najwyraźniej Polacy wolą Szyca oglądać, niż słuchać. Jednak jeśli ktoś miałby ochotę to za taką przyjemność wystarczy zapłacić niewiele, bo tylko 8,90 złotych. W końcu śpiewać każdy może...
Duet Blog 27 sprzedał mnóstwo płyt w kraju i zagranicą. Ich fama rosła, aż do momentu kiedy z zespołu nie odeszła śliczna Ala Boratyn. Tola Szlagowska chciała jeszcze wycisnąć kilka tysiaków ze sprzedaży, więc wydała debiutancki "LOL" w kilku reedycjach. Cena? 6,99 zł.
Jak ona śpiewa? Chcesz się przekonać? Rusz w poszukiwania płyty-nagrody "Nie dla oka...", za którą nie zapłacisz więcej niż 6 złotych i 49 groszy. Przekorny tytuł, bo jedyny zmysł który raduje się na wieść o tym albumie to chyba tylko oko. Włodarczyk podobno chciała nagrać płytę, której nie będzie musiała się wstydzić na starość. Pewnie wstydzić się nie wstydzi, ale z jej sprzedaży raczej nie wyżyje.
Przyjaciel Dody, Tomek Lubert, chyba nigdy już nie zbije takiej kasy jak grając z nią samą. Każda jego formacja kończy działalność szybciej niż Doda wydaje płyty, a ceny albumów spadają z każdym miesiącem w dół. I tak za album "10 historii o miłości" zapłacicie tylko 6,49 złotych. Wychodzi, że jedno miłosne zwierzenie Luberta jest warte mniej więcej 64 grosze.
Młody zespół miał być zbawieniem na ogarnięty kryzysem polski rynek muzyczny. I tak było przez pierwsze kilka miesięcy za sprawą "Zaspanych poniedziałków". Potem forma chłopaków zaczęła spadać, spadać i spadać. Płyta "Jedynka" wypadła z najczęściej kupowanych i trafiła do koszyka z przecenami z ceną 6,49 złotych. Nie jest też tak źle, bo w naszym mało zaszczytnym rankingu jedynką jeszcze nie jest.
To ładny gest, że siostra Justyny Steczkowskiej nie jedzie na jej sukcesach i nazwisku. Pewnie Magda jest świadoma, że jej kariera nigdy nie będzie tak zawrotna jak w przypadku Justyny, bo nie ta muzyka, nie te piosenki i nie ten typ promocji. Ale płyty nagrywa, koncertuje i ma nawet grono wiernych fanów. Jeśli chcecie do nich dołączyć to kupcie "Cuda" Magdy i Indigo za skromne 6,49 złotych.
Jeżeli lubicie bożonarodzeniowy klimat i nie chcecie przepłacać, to powinniście skorzystać z oferty Ewy Marii Lewandowskiej. Jej płyta "Idą święta", na którą złożyły się kolędy spadła cenowo z 35 złotych na 5,49. Znając życie taka cena będzie utrzymywała się do początku grudnia.
Zwyciężczyni "Jak oni śpiewają" miała odnieść sukces jak J.Lo. Nic z tego nie wyszło. Płyta z dwoma coverami z programu cenowo malała z każdym kwartałem. Dzisiaj kosztuje 1 (słownie: jeden) złoty i 49 groszy. To musi być dla niej policzek. Aż chce się zaśpiewać "To były piękne dni"...
Niektórzy przeceniają, ale swoją wartość artystyczną(?). Do tego nielicznego grona należy Sara May, która za limitowaną edycję swojej płyty sygnowanej pseudonimem żąda stu złotych. Dla porównania, ostatnia płyta Britney w edycji kolekcjonerskiej kosztuje 69,98. W sumie to nie ma czemu dziwić się Kasi Szczołek. Przecież wypada mieć jakiś powód dlaczego płyty się nie sprzedają, a jak się nie sprzedają to wtedy można zgonić np. na zbyt wysoką cenę... Brawo Sara!