Niegdyś Doda była chodzącą reklamą. Promowała lody, sieć marketów RTV i AGD. Dziś trudno dostrzec ją na warszawskich billboardach, na Instagramie także stroni od reklam. Powód? Rabczewska nie chce występować w spotach. Ale być może rozchodzi się także o pieniądze.
ZOBACZ WIDEO: Doda zaprasza uczestników parady równości na swój koncert w Białymstoku
Rabczewska w wywiadzie dla magazynu "Forbes" przyznała, że w kwestii reklamy po prostu się ceni. Ma swój cennik, który dostosowany jest do produktu oraz czasu trwania kampanii. Dziennikarz, by dowiedzieć się, o jakich pieniądzach jest mowa, hipotetycznie zaproponował Rabczewskiej reklamę telewizyjną. Umownie zgodzili się na rok jej trwania oraz realizację dwóch spotów. Co na to Doda? Padła konkretna suma:
Pół miliona złotych za spot.
Dziennikarz zauważył więc, że z pewnością reklamodawcom łatwiej znaleźć jest mniej znaną twarz, ale też zapłacić jej dużo mniej pieniędzy. Doda zgodziła się z tym stwierdzeniem.
To jasne. Nie mówię, że będzie łatwo, mówię, że będzie warto. Jeżeli zobaczysz mnie w jakiejś reklamie, to będziesz pewny, że dla tej marki liczy się jakość, nie ilość.
Rabczewska podkreśliła też, że przede wszystkim jest piosenkarką, a nie "słupem ogłoszeniowym".
Nie mogę co drugi dzień robić postów za hajs w koszulkach, bo jestem piosenkarką. To wbrew moim zasadom. To jest drobnica, ja po nią nie sięgam z szacunku choćby do samej siebie. Ostatnio miałam ofertę reklamową od bardzo znanej, wielkiej firmy. Chodziło o zareklamowanie w spocie internetowym w sposób dość kontrowersyjny produktu, o którym nie mogę nic powiedzieć poza tym, że pomysł był tak zabawny i rozbrajający, że podałam najniższą z możliwych kwot, żeby się nie przerazili. Okazała się dwa razy większa od tego, co zaproponowała inna bardzo znana twarz show-biznesu - zdradziła Doda.
Chcielibyście zobaczyć Dodę w jakieś reklamie? Piszcie pomysły.
DH