Janusz Kozioł czytał dla nas filmy i reklamy od lat 70. Jego charakterystyczny głos znacie bez wątpienia. Niestety, lektor trzy lata temu zachorował na SLA, stwardnienie zanikowe boczne. O pomoc poprosił internautów, bowiem powstrzymywanie nieuleczalnej choroby kosztuje potworne pieniądze. A internauci odpowiedzieli.
Niestety, w piątek rano dotarła do nas bardzo smutna informacja, że Janusz Kozioł nie żyje. Lektor przegrał walkę z wyniszczającą chorobą. Pieniądze zebrane na serwisie pomagam.pl zostaną przeznaczone na fundacje, które wspierają innych chorych na SLA. W rozmowie z plotek.pl lektora wspomina Tomasz Knapik.
Jeden dzień. Tyle potrzebował Janusz Kozioł, żeby zebrać ośmiokrotność sumy, którą wyznaczył jako cel zbiórki. Portale masowo zaczęły pisać o jego chorobie, a internauci - równie masowo - zaczęli wpłacać pieniądze. Kiedy w środę rano informacja o chorobie lektora dopiero zaczynała nieść się po świecie, na jego koncie wpłaconych było "zaledwie" 60 tys. złotych (czyli o 100 proc. więcej, niż zakładał cel zbiórki).
W czwartkowy poranek jest to już ponad 240 tys. złotych - a suma ta wciąż rośnie z minuty na minutę.
Na co tak naprawdę potrzebne są te pieniądze? Można powiedzieć, że na w miarę normalne funkcjonowanie. Janusz Kozioł zachorował na stwardnienie zanikowe boczne opuszkowe, które, jak sam pisze, zaatakowało narząd mowy i funkcje oddechowe. Od dwóch lat nie jest w stanie pracować w swoim zawodzie, w którym to głos jest najcenniejszy. Walczy o każdy oddech, choroba postępuje i - co gorsza - nie ma na nią lekarstwa. Są leki, które mogą ją zahamować, ale do nich musi już teraz dołączyć specjalistyczna opieka całodobowa. Bez pieniędzy lektora czekałoby niewyobrażalne dla nas, zdrowych, cierpienie.
Zbiórka pieniędzy wciąż jest aktywna. Znajdziecie ją pod TYM LINKIEM > > >
Stwardnienie zanikowe boczne opuszkowe to odmiana SLA, która atakuje znienacka, niszczy organizm błyskawicznie i jest właściwie równoznaczna z wyrokiem. Zaczyna się od problemów z mówieniem, połykaniem i oddychaniem.
Głos, który Janusz Kozioł utracił wraz z postępującą chorobą, był tak charakterystyczny, że bez wątpienia znacie go doskonale. To głos, który słyszeliście w filmach, kreskówkach i reklamach. Jeśli w latach 90. oglądaliście "Yattamana" na Polonii 1, to go słyszeliście. Jeśli oglądaliście "Szczęki" na Polsacie, to również czytał je dla was Janusz Kozioł.
Charakterystyczna wróżka z reklamy banku fruwała po ekranie przy wtórze głosu lektora. Na bolące gardło lektor we własnej osobie polecał tabletki do ssania. Możecie więc z twarzy nie wiedzieć, o kogo chodzi. Ale głos znać musicie.
MAW