Śmierć Cory'ego Monteitha była szokiem dla nas wszystkich. Stratę ukochanego przeżyła Lea Michele, a także jego przyjaciele z planu "Glee". Tworzą jedną, wielką rodzinę, a utrata jej członka była bardzo bolesna. Podczas gali Emmy, która odbyła się wczoraj w Los Angeles, Cory'ego wspominała Jane Lynch. Jej wyjątkowa przemowa sprawiła, że niejednej osobie łza zakręciła się w oku.
Nie można było go nie kochać. A miliony zakochały się w Corym - powiedziała Jane. Cory miał piękną duszę. Nie był doskonały, ale nikt z nas nie jest. Jego tragiczna śmierć przypomina o bezdusznej, destrukcyjnej sile nałogu.
Informacje o śmierci Cory'ego pojawiły się w lipcu. Został znaleziony martwy w Vancouver w hotelu Pacific Rim.
Zmarł w swoim pokoju na 21. piętrze. Przebywał w hotelu od 6 lipca, miał go opuścić w sobotę, 13 lipca. Gdy nie zrobił tego do 12, obsługa hotelowa poszła sprawdzić, czy wszystko jest w porządku - czytamy na People.com.CHRIS PIZZELLO/INVISION/AP/Chris Pizzello
Pamięć o Corym zostanie uczczona także w najnowszym sezonie "Glee". Odcinek poświęcony zmarłemu aktorowi ma być wyjątkowy, do serialu wrócą postacie, które znamy z pierwszych sezonów.
nn