Śmierć na planie? Brzmi potwornie, ale się wydarzyło. Nowozelandczyk Edwardowi Andrews chciał wziąć udział w nagraniach do australijskiej edycji programu "X Factor". Niestety, tuż przed występem dostał prawdopodobnie zawału serca. 33-latka od razu przewieziono do szpitala St Vincent w Sydney, ale lekarzom nie udało się uratować mu życia.
Edward pochodził z Wellington w Nowej Zelandii. Do Australii przeniósł się ok. 10 lat temu. W Sydney pracował jako operator wózków widłowych. Jego pasją był śpiew. 25 stycznia miał być dla niego szczęśliwym dniem. Niestety, na próbach przed castingiem do programu upadł. Naoczni świadkowie powiedzieli policji, że Andrews już przed upadkiem nie wyglądał dobrze. Podobno wcześniej zasłabł.
Było już późno, gdy upadł, ale lekarze, którzy byli na miejscu, od razu się nim zajęli. Przewieźli go na pogotowie do szpitala Świętego Wincentego - powiedział rzecznik "X-Factor", Steven Murphy, o czym czytamy na Spin.com .
Cathy Pearce, partnerka Edwarda, była przy nim cały czas. Andrews osierocił syna Jaidena.
varg