Doda uwielbia zaskakiwać. Tym razem wielu wprawił w osłupienie jej poziom zaangażowania w kwestię GMO. Piosenkarka od kliku dni wychodzi na ulicę i protestuje przeciwko ustawie o nasiennictwie. Wczoraj o 14.30 spotkała się nawet z przedstawicielem prezydenta w Pałacu Prezydenckim.
Najpierw weszło jakieś stado księży, śmiało się w głos i nie dało nam rozmawiać - opisywała spotkanie Doda w Pałacu Prezydenckim uczestnikom manifestacji.
Wydaje się, że do tej pory Doda dość naiwnie myślała o polityce. Sprawa z GMO to dla niej kubeł zimnej wody.
Nigdy nie interesowałam się polityką, moja cicha nadzieja była w tym, że ktoś chce dla mnie dobrze tam na górze, oni się znają najlepiej. Dzisiaj wiem: tam nikt nie chce dla nas dobrze! Nasze dobro jest na samym końcu. Jestem w szoku! - mówiła do uczestników manifestacji po spotkaniu z przedstawicielem prezydenta.
Rozmowa z przedstawicielem prezydenta wywołała w niej skrajne uczucia i skłoniła do wysnucia ostrych, bezpardonowych wniosków.
Wszystko co robimy, do nich nie dociera. Ta decyzja już dawno została podjęta. (...) Oni się z tego śmieją, mają nas w dupie! To już dawno zostało podpisane, oni już dawno jeżdżą samochodami za te łapówki - grzmiała pod Pałacem Prezydenckim.
Ciekawi jesteśmy, co takiego Doda usłyszała, że posądziła rządzących o branie łapówek. Takie oskarżenia są w końcu karalne.
zuz